Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna
Autor Wiadomość
<    Wampir Maskarada   ~   [Sesja] Wieża z zapałek
Koval
PostWysłany: Sob 17:33, 13 Wrz 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


- A dziękuję, dziękuje. W dzisiejszych czasach mało kto jet skory do życzliwych pochwał - uśmiechnął się złośliwie - i wtedy okazuje się, że z pomocą przychodzą nam nieznajomi. Co rozumiesz przez "czarujące wampiry"? W większości przypadków te dwa słowa się wykluczają. Chodzi ci o innych z naszego gatunku w ogóle czy o kogoś z klanu róży? Będziemy mogli sobie pogadać po twoim spotkaniu z szefem. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze (mam taką nadzieję), to wtedy może nawet uda się stąd gdzieś wyrwać. Z tego... zoo. Może wspólne polowanie, hm? Zobaczymy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Sob 17:47, 13 Wrz 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Dałabym sobie głowę urwać, że jeszcze przed chwilą miałam założony kaptur. Z prychnięciem poprawiłam wszystko...w miarę. Tylko to błoto. Zmrużyłam oczy.
Chyba pojęli moją przemilczaną reakcję, bo zrobiło się cicho jak makiem zasiał.

Wkroczyłam na most i zaczęłam dość szybkim krokiem podążać śladem uciekającej barierki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Sob 18:44, 13 Wrz 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Linia mostu o kształcie bardzo szerokiej arkady rozciągała się na kilkaset metrów, łącząc dwa brzegi i - wydawać by się mogło - dwa odmienne światy. Widoczne nawet stąd łuny pożaru nieopodal miejskiej stoczni, działka drzew z nietypowymi biwakowiczami, strachliwi taksówkarze, pustko, dzicz. Wszystko to zostawało po tamtej stronie. Przeciwległy kawałek lądu witał niezliczonymi budynkami wszelkiego kształtu: od małych, przysadzistych sklepików przyciśniętych jedne do drugiego jak dzieci idące przez mroczny las przez postawne, stare (choć odrestaurowane) kamienice prezentujące się niezwykle okazale na tle nocnego Londynu aż po piętrzące się wieżowce i ginące gdzie w niebie drapacze chmur. Do tego te światła. Mnóstwo świateł. Te najbliższe, po spacerujące razem z Vivian nic nie znaczyły. Pomagały odnaleźć właściwą trasę i nie zgubić się na moście (o ile to w ogóle możliwe). Nieco dalej mrugało jakieś jedno niebiesko-czerwone, bardzo irytujące. Zupełnie jakby ktoś zaparkował i zapomniał je wyłączyć na noc. Wyłaziło gdzieś zza szeregu budynków, nieco na uboczu. Kawałek za nim tańczyły różowe litery na olbrzymim szyldzie hurtowni artykułów dziecięcych. Dwa maleństwa spacerujące lasem z lizakami w rączkach, a nad nimi pulchne żółte kropki. Obrzydlistwo. Coś zaskrzeczało za plecami wampirzycy. Ktoś nadjeżdżał. Najgorsze jednak były te billboardy na którymśnastym piętrze tych najwyższych budynków. Widoczne ze wszystkich stron, bijące po oczach niemiłosiernie (choć może śmiertelnicy tego tak nie odczuwali) i nigdy nie gasnące. Ciekawe ile osób by zginęło gdyby to tak zrzucić im na głowy...

- Hej, laska! Podrzucić cię! - jakiś podrostek przekrzykiwał radio drące się w czerwonym samochodzie sportowym. Obok niego leżał, bo w takich warunkach nie sposób było usnąć, inny imprezowicz, a z tyłu siedziało jeszcze dwóch. Pojazd zwolnił gwałtowanie i jechał zaraz obok Vivian, niczym jej cień.

- Wskakuj! - machnął w jej stronę i uśmiechnął się szeroko pożółkłymi od tytoniu zębami. Pozostała część paczki wydawała się nie mniej wesoła (poza tym na siedzeniu pasażera, który wyglądał jak siedem nieszczęść).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Sob 20:31, 13 Wrz 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Okażecie się lekiem na moją irytację? Mili będziecie czy źli? A może dostarczycie mi rozrywki? Będzie wesoło. Nieśmiały szept ostrożnie przełamał ciszę. Mam taką nadzieję.

- Ależ oczywiście - odpowiedziałam z uśmiechem i wsiadłam jak proponował.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Sob 20:34, 13 Wrz 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
los_vampirros
PostWysłany: Sob 21:00, 13 Wrz 2008 
Czarny Mentor
Czarny Mentor

Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg


Jeden drink tak na niego podziałał? - Chyba mnie nie zrozumiałeś? - roześmiałem się przy jednoczesnym zdziwieniu. - Przecież dobrze wiesz, że chodziło mi o Tremerów, a słowo "czarujący" odnosi się do magii. - On taki jest, czy udaje? To ja mam takie rzeczy tłumaczyć?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Nie 23:49, 14 Wrz 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Samochód okazał się znacznie bardziej przestronny od środka niż mogłoby się wydawać patrząc tylko z zewnątrz. Vivian znalazła miejsce na tylnym siedzeniu pomiędzy dwoma roześmianymi nastolatkami (mieli nie więcej niż dwadzieścia lat), którzy cały czas ciekawie jej się przyglądali. Pasażer obok kierowcy otworzył jedno oko, ale nie zaniepokojony niczym, na powrót pogrążył się w drzemce. Ściszono nieco muzykę, a auto z hukiem - przy zjeździe z mostu postawiono szereg progów co mniej więcej trzydzieści metrów - pokonywało kolejne odcinki drogi. Kiedy w końcu udało się wyrwać na dwupasmówkę, przecinającą miasto na połowę, chłopak za kierownicą wrzucił wyższy bieg. Szarpnęło i po chwili krajobraz za oknem zaczął się rozmazywać.

- Dokąd sobie życzysz, śliczna? - zapytał głośno, a ci z tyłu zachichotali. Wybieram się z chłopakami do klubu na imprezę. Może też byś się dała przekonać?


***


- Aaaaa..... oni - wampir pacnął się w głowę otwartą dłonią. Rozejrzał się wokół czy nikt nie zauważył jego gestu, próbując nadać całej sytuacji tajemniczości, ale wypadło sztucznie.

- Co ja ci mogę o nich powiedzieć. Oni... są. Może lepiej chodź już pogadać z szefem. On ci powie, co będziesz chciał wiedzieć, ale pewnie nie wszystko, jak to on. Zawsze zachowuje coś dla siebie. To tym korytarzem - wskazał palcem wyjście z pomieszczenia - i potem długi spacerek w dół. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to przy najbliższej okazji będziemy mogli sobie już swobodniej pogadać. Zresztą Księciu... - zmieszał się - ... no nieważne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
los_vampirros
PostWysłany: Pon 0:29, 15 Wrz 2008 
Czarny Mentor
Czarny Mentor

Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg


Księciu? Podziemne połączenie z Elizjum? Rezydencja? Nagle brakuje mu słów? O co tu chodzi?

Zdziwienie wzrosło momentalnie słysząc co mówi Kainita. Oderwałem wzrok od rozmówcy i przeniosłem go na wskazany korytarz.

- W porządku. Trafię. Dzięki za rozmowę. - rzuciłem na pożegnanie i ruszyłem w kierunku wyjścia.

Może w końcu wyjaśni się co jest grane?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pon 0:39, 15 Wrz 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Kiedy tylko Sergio podniósł się z siedzenia, w drzwiach pojawił się wystrzyżony na łyso, groźnie wyglądający mężczyzna w białej koszulce na ramiączkach, wojskowych spodniach i takiż butach. Łypnął jednym okiem na wampira, drugie pozostało nieruchomo. Potem sapnął jak buldog i odsunął się kawałek, dając Kainicie przejść.

- Robert będzie ci towarzyszył - z tyłu rozległ się głos Trevora.

- Zaprowadź go do szefa, Robercie - zakomenderował.

Nie wiadomo czy polecenie w ogóle dotarło do oprycha, ale na dźwięk swojego imienia zauważalnie drgnął i ruszył przed siebie w stronę metalowych drzwi na końcu korytarza, które - omijając kilka innych wejść i wyjść - prowadziły do klatki schodowej jednego z pobliskich kilkupiętrowych bloków mieszkalnych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
los_vampirros
PostWysłany: Pon 1:40, 15 Wrz 2008 
Czarny Mentor
Czarny Mentor

Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg


Fajnego masz pieska - pomyślałem zgryźliwie. Przewodnik sprawiał wrażenie posiadania jedynie takich ośrodków w mózgu, które pozwalają na podstawowe funkcje życiowe i wykonanie prostego polecenia. Trevor zniknął za wnęką, podobnie jak reszta obecnych w tamtym pomieszczeniu. Z każdym krokiem rosły ciężkie, szare drzwi na końcu korytarza.

Ciekawe czy reaguje na "siad"? Nieważne. Grunt, że się nie ślini.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pon 10:36, 15 Wrz 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Wiesz co robisz? Wie, wie doskonale, hihihi! Gapia się i gapią! Zabijemy ich, powiedz, że tak... Powiedz, powiedz! No, bez przesady! Każ tym lampom ulicznym przestać! Planujesz coś specjalnego?

- Czemu nie - odparłam, obserwując wszystkich pasażerów z odpowiednim na taką sytuację uśmiechem. - A co to za klub?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pon 13:23, 15 Wrz 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


Minąwszy blaszane drzwi przypominające olbrzymie wieczko od puszki sardynek w oleju (nawet były plamy w paru miejscach) dochodziło się do korytarza wiodącego prosto do wnętrza bloku. Dalej była klatka schodowa i droga w dół po krętych i zakurzonych stopniach. Piwnica. Niczym nieosłonięte żarówki dyndały wesoło z sufitu co kilka metrów, niemrawo rozjaśniając mroczną przestrzeń wokół szybko maszerujących mężczyzn. Mijane po lewej i prawej stronie drzwi wskazywały, gdzie były wnęki w grubej jak w bunkrze przeciwatomowym ścianie i już się wydawało, że kierują się do wyjścia na końcu tej betonowej sztolni, kiedy nieoczekiwanie przewodnik Sergia wyciągnął garść kluczy o najróżniejszych kształtach. Bez wahania wybrał jeden spośród parunastu i kilkanaście kroków dalej przystanął obok prostokątnej dziury w ścianie (w pobliżu było jeszcze kilka takich) zasłoniętej zbitymi drewnianymi deskami. Pogrzebał chwilę obok nich i przesunął całą misterną konstrukcję. Drugie drzwi. Tym razem ciężkie, metalowe i grube. Widać było, że ich poruszenie stanowi pewien wysiłek, nawet dla Kainity. Wąski korytarz schodził coraz głębiej i zrobiło się „nisko”: nad głową Sergia było najwyżej pół metra. Najwyżej, gdyż szli teraz w zupełnej ciemności. Nie musieli jednak brodzić po omacku. Podłoga była pokryta solidnie ubitą ziemią, a ściany gładkie, więc wystarczyło po prostu iść przed siebie. Trwało to kilka minut aż do osiągnięcia skrzyżowania: dwóch dróg, przy których stał inny wampir. W ciemności nie było nic widać, ale czuło się instynktownie jego obecność. Jakaś wymiana uścisków, kilka kroków w miejscu, zachrypnięty głos „dobra, jest twój” i dalszy ciąg spaceru. Teraz zaczęło się robić chłodno. Właz. Śliska drabinka i jeszcze kilka metrów w dół. Przypominało to piwnice piwnic. Znowu korytarz, kilka zakrętów i następnych skrzyżowań. Gdzieś w międzyczasie pojawił się drugi przewodnik, który szedł ramię w ramię z pierwszym. Wysoko nad głową coś zaczęło dudnić. Czyżby ulica? Odgłos przejeżdżających samochodów? Kilka zakrętów dalej nie było już nic słychać. Jakieś kichnięcie z przodu zdradziło obecność trzeciego towarzysza Sergia. Do przejmującego chłodu dołączyło kapanie wody (jaskinia?), jakieś szelesty w ciemności (pewnie głosy niesione z innych „pomieszczeń”) i nieustanne szuranie wampirów idących na przodzie. Kiedy zdawało się, że zapowiada się znacznie dłuższa wędrówka niż można było tego się kiedykolwiek spodziewać, wszyscy się zatrzymali. Daleko, daleko za zakrętem pojawiło się światło. Odbite od wielu ścian pozwalało ujrzeć sylwetki prowadzących i wreszcie poznać budowę tej dziury. Znajdowali się w czymś na kształt korytarza wywierconego w ziemi. Ziemia pod nogami, ziemia na ścianach i nasiąknięta wodą ziemia nad głową. Tam, gdzie było światło widać było metalowe konstrukcje: sufit nagle się podnosił, a całe przejście znacznie rozszerzało. Kawałki blachy leżące tu i ówdzie sugerowały, że prace nadal trwały. Trzej „kumple” byli bardzo wysocy, dorównywali wzrostem swemu gościowi, ale byli znacznie mniej umięśnieni i stale pozostawali w półmroku.

- Na pewno? - wyrwało się któremuś. Miał nieprzyjemny, piskliwy głos, który momentalnie wypełnił całe przejście.
- Nom... - jakby westchnął drugi.

Zrobiło się cicho. Spadająca kropla wody uderzyła z echem o kawałek blachy leżącej przy następnym zakręcie. Gdzieś z góry posypało się trochę ziarnistego proszku.

- Zapytaj go – warknął ten, który do tej pory milczał.
- Sam go zapytaj, cwaniaczku – Sergio mógłby przysiąc, że uśmiechnął kiedy to powiedział.
- Ok, ok. - odwrócił się twarzą (chyba) do prowadzonego wampira i spokojnym głosem, którego nie sposób było odróżnić czy należy do kobiety czy mężczyzny, zapytał:
- A właściwie to z którym szefem chcesz się widzieć?

Ktoś stłumił śmiech, ktoś inny parsknął. Wszyscy w milczeniu oczekiwali na odpowiedź.


***



- Jest taki stary pub daleko od centrum, koło starych fabryk – mówił kierowca, nie tracąc z oczu drogi – gdzie często pijemy. Nie mają tam wszystkiego, ale jest fajna atmosfera i spoko ludzie. Czasem nawet się jakiś gwiazdor pojawi. Jest dużo miejsca, bo mają dwa piętra. Niższe jest dla ludzi, na wyższym mają tylko jeden parkiet, ale i tak można nieźle pobrykać.

Zachrapał siedzący na miejscu pasażera. Był cały siny, tylko jego twarz nabierała rumieńców. Dla niego impreza chyba już się zaczęła. Jeden z siedzących obok Vivian chłopaków otworzył okno. Do wnętrz wdarł się wiatr i zaczął szarpać co tylko mógł.

- Zamknij to, idioto! - krzyknął drugi. Nie posłuchał.
- Powiedziałem coś! - podniósł głos ten po prawej od wampirzycy.
- Daj mu spokój. Ma chorobę lokomocyjną, a po tym, co wypił jeszcze mi tu zwrócił obiad. Niech będzie otwarte.

Złorzecząc pod nosem, dali za wygraną. Samochód mknął przez noc, bijąc dwukrotnie ograniczenia prędkości wymalowane na mijanych znakach. Ruch był spory, ale aż do zjazdu mogli sobie pozwolić na taką brawurę. Kiedy na horyzoncie mrugnęła informacja o skręcie, kierowca rzucił przelotne spojrzenie przez górne lusterko na nocną pasażerkę:

- To jak? Pasuje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
los_vampirros
PostWysłany: Pon 17:57, 15 Wrz 2008 
Czarny Mentor
Czarny Mentor

Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg


Podróż do wnętrza ziemi - tom trzeci. Jesteśmy w Chinach? Nie spodziewałem się tak długiej wyprawy. Najgorsze było to, że wyjście stąd mogło być dosyć... problematyczne.

Ale pytanie przewodników i sposób jego zadania... cóż można było odczuć pewien dyskomfort. A tak naprawdę...

Przecież to paranoja! Idę kilka kilometrów jakimiś dziurami sam nie wiem gdzie, a trójka cholernych hipokrytów pyta do którego szefa! DO SZEFA DZIAŁU REKLAMACJI!!!

- Jak to z którym?! - Mój nastrój diametralnie zaczął się pogarszać. - Prowadzicie mnie kawał drogi, żeby zapytać się na końcu dokąd idę?! - Robię się zły. - Jak macie kilku szefów, to mogę odwiedzić każdego z osobna, skoro mam wybór.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pon 18:45, 15 Wrz 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


- Czekaj no... - odezwał się piskliwy głos, ale raczej nie było to skierowane do Sergia - on jest chyba...

Coś lekko strzyknęło, potem zasyczało i na ułamek sekundy błysnęło pomiędzy czwórką wampirów. Potem jeszcze raz. W końcu zrobiło się jaśniej. Każdy z trzech przewodników trzymał w garści pęk zapałek skutecznie rozpraszających ciemności. Płomyczki ognia trzaskały i wyginały się we wszystkie strony pod wpływem wiatru buchającego zza zakrętu i gdzieś z góry. W promieniu dwóch metrów zrobiło się prawie tak jasno jak przy porządnym ognisku. I wtedy Sergio ich zobaczył.

Ich ciała były parodiami ludzkich ciał. Mieli wykoślawione kończyny, obwisłe szczęki i twarze, które wyglądały tak, jakby miały się za chwilę zsunąć z głów. Ciała pokryte ciemnymi plamami, krwiaki niemal wszędzie, gdzie nie spojrzeć, a do tego cuchnęli pieprzem i zgnilizną, jakby kucharz usiłował przyprawami zabić odór zepsutego mięsa. Kiedy któryś z nich mówił, jego wargi wykrzywiały się nienaturalnie, a krtań trzęsła jakby chciała się rozpaść.

- Patrz na niego. - mówił pierwszy z nich - to jeden z tych czarowników.
- Racja.
- Nie da się ukryć.
- Pewnie nie chce się widzieć z naszym pięknisiem...
- Pewnie nie.
- Nie sądzę.
- To gdzie go mamy zabrać... to znaczy zaprowadzić?
- Do tamtych.
- Tak, do tamtych.

Rozejrzeli się wokół, jakby coś usłyszeli. Poza kapiącą wodą, grząską ziemią pod stopami i urywającymi się szeptami, które coraz częściej przechodziły w nierozpoznawalne głosy, nikogo tu nie było. Jednak mimo to nasłuchiwali przez chwilę, a jeden nawet uniósł nos wyżej i wciągnął powietrze niczym pies gończy.

- Chodźmy.
- Musimy jak najszybciej...
- ... się go pozbyć
- I wrócić do swoich trzódek.

Ruszyli. Metalowe podłoże brzęczało z każdym krokiem, a gwar unoszący się w powietrzu narastał z każdą chwilą. Byli blisko.
- Jeżeli się tu zgubisz, krzyknij. Nie szukaj samemu drogi. - poradził ostatni z idących przodem Kainitów.

Korytarz dochodził do dużej komory, pustej, ale chyba będącej ważnym węzłem komunikacyjnym w całym tym systemie, gdyż odchodziły od niej nitki innych korytarzy. Wszystkie identyczne i tak samo zapuszczone.
- Musisz wiedzieć, że nie każdy ma tu wstęp. Nie można sobie tu wejść - pstryknął palcami drugi wampir - ot tak.
- Zamknijcie się już. Skoro doszedł aż tutaj i oni go jeszcze nie dopadli, to da sobie radę. Nie jest dzieckiem.

Wybrali jeden z korytarzy leżący mniej więcej w środku ponad tuzina tych podziemnych ścieżek. Wyłaziły z niego inne odnogi, ale tylko raz skręcali. Potem ostatnie rozwidlenie i na końcu przestronna sala, niepasująca do mijanego krajobrazu. Zanim jednak weszli, raz jeszcze odezwał się piskliwy głos:

- Masz jakąś broń? Jeżeli tak, to musisz ją nam zostawić. Takie zasady.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kara Boska
PostWysłany: Pon 18:59, 15 Wrz 2008 
Malk Content
Malk Content

Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 356 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów


Zabij ich! Działają mi na nerwy! Nie no, co ci... Pamiętasz...zrobili... Zabij! ...ostatnim razem... Wydzierają się,...przecież cię podwożą... śmierdzą, muzyka huczy...małą jasnowłosą... Robią to specjalnie, wiesz przecież! ...dziewczynkę... Tak, tak, zabij... Rozszarp...mmm...rozerwij na strzępy, tak, żeby nie... Przydadzą się! ...było niczego zbierać... Może się to powtórzy? Bez przesady... Wszyscy zginą, wszyscy... Tylko ich wykrwaw. Na amen. Taak! A samochód...Tylko trochę...zacznie zjadać ogień. Na amen!

- Nie wątpię, że będzie ciekawie - odpowiedziałam z kolejnym czarującym uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koval
PostWysłany: Pon 21:11, 15 Wrz 2008 
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków


- Skręć koło Johny' ego, robią skrzyżowanie i tamtędy będzie szybciej - odezwał się jeden z siedzących z tyłu. Kierowca milczał.
- Co? Jeszcze? - odpowiedział mu kolega z drugiego końca siedzenia.
- Ano... jak rozbabrali tak nie mogą skończyć.
- To się powoli robi już tradycją.
- Ano. Mike wścieka się, bo nie ma gdzie poszaleć swoim nowym dzieckiem.

Kierowca skinął głową i lekko się uśmiechnął. Cały czas patrzył na drogę, podczas gdy pojazd zasuwał niczym lokomotywa.

- Zawieźcie mnie do domu - wychrypiał niespodziewanie chłopak siedzący na siedzeniu pasażera. Wszystkie głowy popatrzyły na niego ze szczerym zaskoczeniem. Jego przydługie, jasne włosy opadały leniwie na twarz, a zmięte ubranie wisiało na nim jak na wieszaku.

- Co ty, mały? Do domu? Już?
- Niedobrze mi.
- Ale dopiero zaczynamy. Wiesz dobrze, że to jedyna okazja w tygodniu, kiedy możemy się gdzieś wybrać wszyscy razem. Nie spieprz tego. Zresztą Howie... - zwrócił się do siedzącego przed nim - ty mu powiedz. Kierowca milczał.
- Niedobrze mi - powtórzył chłopak i skulił się w sobie.
- Było nie zaczynać z tą Czeszką - odezwał się drugi z nastolatków, po czym obaj z tyłu zaśmiali się na całe gardło.
- Na pewno mu zaszkodziła.
- No, ja bym nie ryzykował.
- I tak dobrze wygląda.

- A koleżanka czym się zajmuje jeśli wolno wiedzieć? - zapytał kierowca.

Właśnie wjeżdżali do dzielnicy obudowanej różnego rodzaju hutami, magazynami, fabrykami i zakładami przemysłowymi. W jednej chwili z jasno oświetlonej, ale cichej i zadbanej okolicy zrobiło się ponuro i przygnębiająco. Wjeżdżali coraz bardziej w noc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 50 z 53
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 49, 50, 51, 52, 53  Następny
Forum Gotyk-Forum.pl - Gotyckie forum otwartego myśliciela. Strona Główna  ~  Wampir Maskarada

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach