Autor |
Wiadomość |
<
Wampir Maskarada
~
[Sesja] Wieża z zapałek
|
|
Wysłany:
Nie 17:45, 29 Cze 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Obserwowałam całe zajście oparłszy się o ladę, mrucząc pod nosem:
- Zaskakujecie mnie marionetki. - Jakby sznurków z dziesięciu robiło się tysiące. Ich własnych. Wystarczy popchnąć tylko, a ujawniają się potwory. - I pomyśleć tylko, co w tobie siedziało... No...już wystarczy.
Zagłębiłam się w jego główce i poprzestawiałam cegiełki tak, jak były na początku. Mniej więcej. Powiedzmy, że lubię nowe aranżacje. Może teraz pokocha ją mocniej, pani doktor? Któż to wie? Może nawet... Stłumiłam śmiech, a szczerze przyznać muszę, byłam rozbawiona. Lubię być zaskakiwana.
- Co...zrobiłeś?! Zabiłeś ją! Zabiłeś! – Stłumiony krzyk przestrachu najlepiej pasował do takiej sytuacji. Westchnienie raczej i to znikąd, gdyż ja zdążyłam już zniknąć w przejściu prowadzącym do głównego hallu kina.
Nioewmiernie ciekawiło mnie czy znajdę tam jeszcze jakieś bijące szkarłatnie źródełka. Bo ledwo zaspokoiłam część Głodu, a już powracać zaczął mocniej nawet.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 17:53, 29 Cze 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Najwyraźniej poprawianie psychiki nie było równie łatwe, jak układanie klocków.
Mężczyzna, dysząc, przestał okładać nieprzytomną już kobietę pięściami. W jednej chwili wyprostował się i znieruchomiał. Musiało minąć straszliwie długie kilka sekund zanim znów się poruszył. Pochylił głowę, utkwił błędne oczy w zakrwawionych dłoniach i - jak przedtem - zacisnął je w pięści. Bardzo nieznacznie odwrócił się tak, że teraz stał bokiem do Vivian.
Jego oczy płonęły jakimś nienaturalnym blaskiem, kiedy rzucił się na jedyną przytomną osobę w pobliżu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 18:55, 29 Cze 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Zmysły przeklinane tak często za swą ostrość, teraz spisały się na medal. Zręcznie odskoczyłam do tyłu nie natykając się na żadną przeszkodę. „Może nawet...” Skąd wiedziałaś?! Mamy swoje źródła.
Zaśmiałam się, wyzywająco wpatrując się w oczy, w których tak śliczne, tak znajome ogniki tańczyły obłąkańczy taniec. Zawsze można trochę pomęczyć, ale teraz może... Vivian. Obraził cię. Nie wydaje ci się, że zasługuje na lekcję...? Hahaha! Kusisz, słonko, kusisz...
Spoważniałam nagle i nieruchomiejąc, zatopiłam w oczach agresora palące wrogością spojrzenie. Rusz się, a pobawimy się na moich warunkach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 19:16, 29 Cze 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Napastnik minął Vivian, podskoczył, zakręcił się w powietrzu, po czym głośno upadł na podłogę przewracając stojak z broszurami. Tępy, metaliczny odgłos poniósł się słabym echem po pomieszczeniu. Rozrzucone kartki papieru rozsypały się niczym liście jesienną porą. Mężczyzna podniósł się, ale kiedy próbował wstać poślizgnął się i upadł na twarz. Spróbował raz jeszcze. Tym razem uniósł się na łokcie, z wielkim trudem przetoczył na bok, a potem na plecy i podniósł głowę na Vivian. Rozcięty łuk brwiowy, siniaki na twarzy i ramionach oraz zakrwawione usta zupełnie jakby... tak, najwyraźniej odgryzł sobie kawałek języka.
- Na miłość boską! - wrzasnął ktoś od strony drzwi. Obok dużego zielonego plakatu ze złotymi literami stał starszy pan w znoszonym mundurku przypominającym strój konduktora sprzed pół wieku. Przeżegnał się szybko i co sił w nogach popędził w panicznej ucieczce w stronę, z której przyszedł. Jego sześćdziesięciokilkuletnie serce zostało wystawione na poważną próbę.
Jednocześnie pojawił się jakiś ruch przy ścianie. To zmaltretowana kobieta poruszyła ręką. Czerwona kurtka, stała się jeszcze bardziej czerwona od krwi, a bardzo ładna wcześniej twarz teraz przypominała krwawą miazgę. Leżała w kałuży czerwonej posoki, nie będąc w stanie się podnieść. Na pewno żyła - to Vivian mogła stwierdzić. Wątpliwe jednak było, aby by potrafiła w ciągu najbliższych kilku godzin dojść do siebie. Obracała głową, starając się ułożyć ją tak, żeby sprawiało jej to jak najmniej bólu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 21:21, 29 Cze 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
- Widzisz? I nie ma taki wdzięczności. - Uśmiechnęłam się z satysfakcją, lecz z każdą chwilą odgarniała mnie coraz większa pogarda. Krzyk... Spojrzałam na ranną. Nie, to nie ona... Męski... Któż to mógł być? Ktoś kto zobaczył... Skrzywiłam się, omijając go z obrzydzeniem, by wrócić do szatni. Jesteś pewien? Kto inny?! Był żałosny. Zabicie go wydawało się być aktem litości, lecz nie byłam w miłosiernym nastroju. Miałam ochotę zrobić mu krzywdę, tak samo jak na widok ohydnego pijaka leżącego na chodniku, albo w rynsztoku... Aż kusi by... Zmrużyłam oczy z przeciągłym syknięciem.
Akt drugi...
Rozejrzałam się i nasłuchiwałam. Nikogo. Szatniarka sprawiała wrażenie klasycznego omdlenia. Widząc takie rzeczy, kto by nie? Tak więc z umiłowania do estetyki i ze współczucia do ludzkiego cierpienia pochyliłam się, by przez chwilę popatrzeć na biedną okaleczoną. Do czego doprowadzić może głupota ludzka. Jej mąż jest potworem! Jak on mógł!!! Jak ona mogła się z nim zwiazac?! Jak mogla go znosić?! I mnie też chciał zaatakować! Zacisnęłam zęby i czując gwałtownie narastającą nienawiść byłabym go zabiła, lecz...
Odbieranie życia jest niegodne. Jest złe! To przecież wszystko życie. Nie powinnam zabijać. Chyba, że się przydarzy przygodnie...wypadek.
Odsunęłam się od rannej, sprowadziłam na swój ubiór nieład... Haha, wszak nawet kaptura nie zdjęłam... Postać wybitnie rozpoznawalna. Płaszcz do ziemi, kaptur kryjący twarz... Przed chwilą przyszłam przecież... Uśmiechnęłam się do siebie. Nawet mi włosy nie wystają. Byłam gotowa na scenkę: „On mnie też zaatakował.” Poszukajmy kogoś komu można się poskarżyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 0:10, 30 Cze 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
"Wiki..."
Widać wybrała się na imprezkę z "dobrą przyjaciółką"... Tiaaa...
Było gorzej niż myślałam... Najwyraźniej miała jakieś obrażenia... Nie, to nie był zwyczajowy powrót z imprezy, choćby najobficiej zakrapianej, to już wiedziałam na 200%.
"Ale co robić? Mam ją tak zostawić? Podobna do tych wszystkich ludzi, do moich sąsiadów, którzy udawali, że nie słyszą przeraźliwego płaczu dziecka za ścianą?"
Podjęłam decyzję. Muszę jej pomóc. Ledwo kontaktuje, w tym plus, że nie będzie stawiać oporu...
"Twój głos nie powinien być cichy. Jest stworzony, by pragnąć i realizować pragnienia..."
Odjęłam dłoń dziewczyny od jej głowy, którą ostrożnie ujęłam w obie dłonie, starając się nie nadwyrężać jej kręgosłupa. Wpiłam w nią wzrok, po czym szeptem, lecz na tyle wyraźnym, by do niej dotarło, wyrzekłam stanowczo:
- Nie, tu nie ma Wiki. Chcę ci pomóc, bo chyba źle z tobą... Jak się nazywasz? Gdzie mieszkasz? Wygląda na to, że coś jest nie tak... Hm?
Być może była to nadmierna poufałość, lecz kompletnie nie wiedziałam, od czego zacząć.
Starałam się nie tracić z nią kontaktu wzrokowego. Odruchowo sprawdziłam jej tętno...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 0:15, 30 Cze 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Zmasakrowana kobieta opadła z sił i zupełnie przestała się ruszać. Ledwo wyczuwalny oddech świadczył jednak o tym, że nadal żyła.
Dziewczyna z szatni nie zdążyła na dobre odzyskać przytomności, a znów zemdlała.
Starszy pan, który nadszedł od strony wyjścia z kina zniknął z pola widzenia, ale jego przytłumione, niezgrabne kroki było nadal całkiem wyraźnie słychać. Potrzebuje jeszcze kilku chwil, aby znaleźć się na zewnątrz.
Główny sprawca tego całego zamieszania (nie licząc wampirzycy) podjął kolejną próbę zebrania się do kupy i podniesienia. Z pewnym wysiłkiem uniósł się na łokcie i odczekał chwilę. Zdołał usiąść. Podparł się oburącz, lecz zaraz przyłożył jedną z rąk do ust, które obficie krwawiły. Zaczął cicho szlochać. Odwrócił się tyłem do Vivian i bardzo powoli z największym wysiłkiem łapał się czego tylko mógł,aby móc unieść swoje ciało. Szloch przerodził się w skomlenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 2:19, 30 Cze 2008
|
|
|
Czarny Mentor
|
|
Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg
|
|
Pozostało mi stać i patrzeć co dzieje się na ostatnim siedzeniu autobusu linii nocnej w oczekiwaniu na swój przystanek. Annalice zupełnie nie przypominała wampira szukającego kogoś, kto dostarczy kojącej Głód krwi. Przemawiała przez nią opiekuńczość, współczucie, coś, co jest niespotykane między ludźmi a Kainitami.
- To jest gra? Pozory maskujące odwieczną zależność między łowcą a ofiarą? Autobusowy Teatr Ostatniego Siedzenia? Jeśli tak, to wygląda to bardzo przekonująco. Grande felicitar.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez los_vampirros dnia Wto 0:29, 01 Lip 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 17:04, 30 Cze 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Teraz dopiero usłyszałam wyraźnie. Szybkie oddalające się kroki. Nawet nie bieg. Ominęłam ranną... Pewna myśl zaprzątała mi głowę, lecz usunęłam ją z drogi. Potem to załatwimy.
Po kilku krokach zobaczyłam "uciekającego" starca. Nie zastanawiałam się, co spowodowało tę próbę udania się na z góry upatrzone pozycje. Uznałam ją za oczywistą. Zobaczył zabójcę i jego ofiary. Nie zamierzałam jednak ryzykować. Wymazać swą obecność tutaj. Gdzie masz papier ścierny?!
Wiedziałam, że nikt z obecnych nie zauważy nawet moich działań. Uważając zatem, by nie zostać dostrzeżona przez nikotgo z zewnątrz, doścignęłam dziadka w połowie korytarza, zasłoniłam mu ręką usta i błyskawicznie zaciągnełam z powrotem do sali. Jego krew mogła spowodować tylko większe kłopoty.
W szatni postawiłam weterana przed złym człowiekiem i załębiłam się w jego strachu. Dezorientacja. Nawet nie wiedział jak znalazł się tu z powrotem. Teraz wszystko wzbudzało przerażenie. Także ten płaszczacy się na ziemi potwór, z zakrwawionymi pięściami i twarzą z zastygłym obrazem furii. Bestia z piekła rodem, też to wiedział. Tak! Nawet jesli zaczynała dopiero nabierać rys bezradności i lęku. Strach w gniew, równie silne uczucia. Dobrze pokierowane. Miałam nadzieję.
- To on! On to wszystko zrobił! To morderca. Zły facet. Ciebie też złapie. Ciebie i twoją rodzinę. Musisz się bronić. - Wyszeptałam tuż do ucha starca skryta za jego plecami. Slowa, wypełnienie tylko czasu oczekiwania na efekt.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 17:17, 30 Cze 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Obawy co do kondycji staruszka i stanu jego serca okazały się być w pełni uzasadnione. Strach, który go ogarnął kilka chwil temu, nie opuszczał go na krok. Trząsł się jak galareta. Jego ręce najwyraźniej odmówiły mu posłuszeństwa, gdyż zwisały niczym nadszarpane kikuty konarów drzew. Szeroko otwarte oczy przeskakiwały to na Vivian to na zakrwawionego mężczyznę, nie wiedząc kto groźniejszy. Palce dłoni nerwowo zaciskały się i rozkurczały, szukając czegoś, co mogłyby złapać. Serce waliło niemiłosiernie i kiedy przebrzmiało ostatnie słowo wypowiedziane przez wampirzycę, zaczęło nagle słabnąć. Uderzenia stały się rzadsze i mniej dokuczliwe. Rozszerzone wcześniej z przerażenia źrenice teraz zaczęły wracać do poprzednich rozmiarów w zastraszającym tempie. Jeszcze dwa mrugnięcia powiekami i bezwładne ciało upadło na podłogę, którą pokrywały rozsypane wcześniej ulotki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 21:45, 30 Cze 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Przez chwilę spoglądałam na martwiejące ciało. Jak oni ich ratują? Jak ratują?! Nie miałam najmniejszego pojęcia. I tak za późno. W tym wieku w każdej chwili go to mogło spotkać. Zwłaszcza, że biegł. Nie powinien był... Ale i tak został zamordowany!
Wycedziłam z nieoczekiwaną złością:
- Zabiłeś go! Zabiłeś! Ty potworze! Jak mogłeś. Jak możesz z tym żyć!
Ale to ja do tego dopuściłam. Nie będę mogła sobie tego wybaczyć. Spojrzec sobie w oczy! Postawiłam go twarzą w twarz z... Nie, nie wytrzymam tu dłużej. Za żadne skarby!
I wybiegłam stamtąd najszybciej jak się dało, trzymając się cienia, niezauważenie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Pon 21:48, 30 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 11:33, 01 Lip 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Ulica sprawiała wrażenie wymarłej. W pobliżu nie było widać żywej duszy, żadnego bezpańskiego psa czy kota. Nawet bezdomni poukrywani wcześniej w zaułkach i ciemnych zakątkach bocznych uliczek poznikali. Czyżby słyszeli? Zapach krwi unoszący się powietrzu teraz zupełnie wyparował. Jedynie od tych z kina...
Mijane sklepy były już pozamykane, a na postoju taksówek nie stał ani jeden pojazd. Przystanek autobusowy (pojedynczy słup wbity w ziemię z blaszaną tablicą z rozkładem jazdy) świecił pustkami – po zbliżeniu się do niego można było dostrzec naklejoną informację, że jest w remoncie. Gdzieś daleko, za plecami Vivian mignęły dwa samochody na pełnej prędkości. Potem znów nastała cisza.
Ulica dochodziła do rozległego ronda, gdzie rozdzielała się na trzy części. Jezdnia zajmowała tu najwięcej miejsca, dla pieszych przeznaczono tylko wąskie przejście między pasem zieleni, a obszarem dla samochodów. Zgodnie z drogowskazami, idąc prosto można było dotrzeć na dworzec kolejowy. Mrugające reflektory z boku sugerowały, że znajdzie się tam jakiś klub nocny, a po przeciwnej stronie znajdował się wjazd na wiadukt i dalej trasa na prom, przewożący na drugą stronę Tamizy.
Z pomiędzy drzew wychynęła czwórka kilkunastoletnich, skąpo ubranych dziewczyn, które przykuwały uwagę głośną rozmową i śmiechami. Od strony wiaduktu nieustannie nadjeżdżały samochody i co drugi skręcał w lewo, kierując się w stronę dworca. Kilkanaście osób z wypchanymi siatkami chodziło ścieżką pomiędzy sklepem z wyrobami skórzanymi, a komisariatem policji – najkrótszą drogą z całodobowego sklepu do całego kwartału zabudowań mieszkalnych położonych w pobliżu niewielkich rozmiarów parku, za rondem. W nim samym ktoś spacerował z psem, a na ławkach siedziało kilku wstawionych panów z butelkami w rękach.
W stronę Vivian szedł szybkim krokiem jakiś chłopak w ciemnych spodniach, grubej przeciwdeszczowej kurtce i z ciężkim plecakiem. Wyszedł zza zaułka, wcześniej nie było go widać. Zbliżył się i na jego wymęczonej twarzy zaświecił nieśmiały uśmiech. Sięgnął dłonią do tylnej kieszeni spodni i wyciągnął pomiętą mapę:
- Przepraszam, czy mogłaby mi pani powiedzieć, jak mogę się dostać do hotelu „Amber”? Napisali tu... - wskazał palcem na jakiś punkt na planie, który niewiele wampirzycy mówił – że to jest gdzieś koło lotniska. Ale Heathrow leży przecież po drugiej stronie – przesunął przybrudzonym palcem kilkanaście centymetrów – i na pewno nie tutaj, gdzie to zaznaczyli. Złapał mapę oburącz i popatrzył pytająco w oczy Kainitki.
***
Autobus zwolnił i po chwili zupełnie się zatrzymał. Kolejny przystanek. Z jękiem otworzyły się drzwi i po schodkach weszły trzy osoby: chłopak z dziewczyną oraz czterdziestoletni mężczyzna. Młodzieniec w wojskowych spodniach, adidasach i koszulce khaki opierał się na dziewczynie, która jakimś cudem utrzymywała go w pozycji pionowej. Chybotliwym krokiem podeszli do pierwszych z brzegu miejsc i na moment się zatrzymali. Kasownik ugryzł dwa bilety, po czym chłopak ciężko opadł na siedzenie. Jego przydługawe, przetłuszczone włosy były w nieładzie, a kilka nacięć na rękach i guzów na czole świadczyło, że jeszcze nie tak dawno był w niezłych opałach .Alkohol zrobił jednak swoje i chłopak pochylił się do przodu, położył obolałą głowę na dłoniach i zamknął oczy. Kucająca obok dziewczyna przyglądała mu się z zaniepokojeniem i dopiero po chwili rozejrzała się po autobusie, odnotowując obecność czterech innych osób.
Mężczyzna, który wszedł za nimi stanął przy kierowcy i poprawił za szerokie spodnie od dresu. Przeleciał wzrokiem po wszystkich kartkach wywieszonych na ścianie, potem zaczął grzebać w kieszeniach.
Dojadę tym do starej huty szkła? - wychrypiał.
No... tak... - niepewnie odparł zgadnięty i zmierzył pasażera wzrokiem od stóp do głów.
Tamten bez słowa obrócił się i oparł plecami o ściankę pojazdu. Jego twarz zwrócona teraz była wprost na siedzącą Anais. Mruknął coś pod nosem i podrapał się po plecach.
W tej samej chwili autobus wjechał na most. Miarowy stukot wyznaczający kolejne mijane przęsła towarzyszył każdemu pokonywanemu metrowi drogi. Woda wyglądała jak czarna, smolista maź, a sama rzeka jak zakręcony jęzor jakiegoś stwora. W oddali, na lewym brzegu, stały apartamentowce soczyście rozświetlone i głośne. Rozległa płyta podziemnego garażu przypominała betonowy bunkier osadzony pomiędzy wieżowcami, w dużej mierze jeszcze nieuśpionymi. Po prawej stronie świateł było znacznie mniej, ale za to do uszu podróżujących dobiegały okrzyki, które niosła woda. Ogrodzony teren, drut kolczasty, niska zabudowa i jakieś ciemnozielone pojazdy przemykające przez wieczorne ciemności. „Restricted Area – Keep Out” głosił napis na metalowej tabliczce przyczepionej do pierwszego z brzegu słupa telefonicznego. Z tej odległości, przy braku porządnego światła, niewiele więcej dało się zauważyć poza dziesiątkami przebiegających postaci.
Dziewczyna podniosła się i podeszła do okna. Facet w dresowych spodniach i pomarańczowej koszulce z napisem „OK” zawiesił na niej wzrok. Najpierw na plecach, potem zjechał niżej. Szarpany uchwyt nie chciał dać za wygraną. W środku rzeczywiście było nieco duszno. Spojrzenie nieco załzawionych i przekrwionych oczu powędrowało do Sergia. Dziewczyna popatrzyła błagalnie.
- Mógłbyś...? - zapytała niewyraźnie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Koval dnia Czw 19:49, 03 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 22:23, 02 Lip 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Przyjrzałam się turyście. Zmęczony, po kto wie jak długiej podróży. Nie miałam serca dodatkowo pozbawiać go krwi. Na wpół otępiałego z osłabienia w takim miejscu z całą pewnością spotkałoby coś nieprzyjemnego. Jeśli coś by go nie przejechało... Kpisz sobie? Tutaj? Przy takim ruchu? To lokalni mieszkańcy mogą napaść, okraść, pobić,... Ci tutaj raczej nie różnią się od tych z okolic parku i kate... Cholera, czy myślisz, że to było TO miejsce? O którym mówił kierowca? Bardzo możliwe. Zastanawiałam się kiedy na to wpadniesz. Podświadomość, nieświadome... To ty mnie blokujesz. Wy... Hahah, bardzo śmieszne. Pan czeka...
Poza tym, co chyba najważniejsze, był brudny. Czułam od niego całą wielogodzinną podróż w zatłoczonym pojeździe. Czułam zapach potu ludzi z którymi musiał się stykać, chorobliwy zapach środków komunikacji, wreszcie przydrożnych barów i smażalni...
To nie było przyjemne. Jesteś przewrażliwiona. Wyolbrzymiasz.[/i
- Niestety, nie wiem. Ale...może...zapytaj w sklepie – wskazałam mniej więcej w stronę ludzi z siatkami, a już miałam skierować się w stronę rzeki... [i]Może tu mi się poszczęści...Przestań, marudo jedna!
No i mi kazali... Co jak co, ale zmusić potrafią.
Staliśmy tuż przy wylocie nieoświetlonego zaułka, skąd nie wyczuwałam najmniejszej oznaki jakiejkolwiek obecności. I już, już miałam... tak blisko krew...czułam z pełna świadomoscią rosnący Głód...gdy się otrząsnęłam... Co to, to nie! Zapach robił swoje.
I poszłam w kierunku rzeki, otrzasajac się ze wspomnienia tego zestawu zapachów, tak bardzo kojarzącego mi sie z tłumem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Śro 22:41, 02 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 13:05, 05 Lip 2008
|
|
|
Czarny Mentor
|
|
Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg
|
|
Zupełnie zignorowałem obecność pozostałych osób w autobusie. Liczył się teraz plan i jego realizacja. Działania powinny w końcu nabrać jakiegoś kształtu i przynosić efekty. W końcu to nie wycieczka krajoznawcza. Najbliższy cel - przystanek na drugim końcu mostu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 23:47, 08 Lip 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
"Tętno nitkowate. Wzrok nieprzytomny. Zimny pot, dreszcze... Oj, dziewczyno, źle z tobą..."
"...na pewno autobus późnej linii nie jest dla niej dobrym miejscem. Powinnam ją odstawić na pogotowie... Czy do szpitala... Albo na izbę wytrzeźwień... Tyle, że jak ją taszczyć przez miasto, ledwo stoi na nogach... Szcholera..."
Ledwo zdążyłam wymówić ostatnie słowo, znów wpadła w objęcia Morfeusza. Drżała. Na czole jęły się pojawiać krople potu. Znów drży, mocniej... Chwila, i zacznie się skręcać w konwulsjach... Żebym jeszcze wiedziała, co właściwie zaszło, umiała rozpoznać objawy...
"A gdyby tak...
Nawet o tym nie myśl!"
Całe towarzystwo nieciekawe. Ale kogoś trzeba podpytać...
O tej porze poimprezowe, weekendowe towarzystwo nie bywa uprzejme. Zatem: coś za coś.
Wstałam i podeszłam do dziewczyny szamoczącej się z uchwytem. To, co wyda się postronnym nadgorliwością, może okazać się środkiem wiodącym do celu.
Uchwyt był ciężki. Zatem...
Po plecach przebiegło mi stado elektrycznych insektów.
- Proszę - uśmiechnęłam sie do dziewczyny - Proszę pani, gdzie tu jest najbliższy punkt medyczny? Mam na myśli pogotowie, szpital, cokolwiek, gdzie można by - wskazałam ręką na dziewczynę - hm... odholować tę młodą... Chyba coś jej się stało... A kontaktować panna nie chce...
Mówiłam cicho, ale wyraźnie dla uszu dziewczyny w pomarańczu. Patrzyłam na nią uważnie, taksując wzrokiem, lecz zarazem ułagodziłam spojrzenie przemyślaną słodyczą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|