Autor |
Wiadomość |
<
Wampir Maskarada
~
[Sesja] Wieża z zapałek
|
|
Wysłany:
Pią 17:14, 13 Cze 2008
|
|
|
Czarny Mentor
|
|
Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg
|
|
- Dobry pomysł. Można skorzystać, póki jesteśmy już poza Elizjum. - Zaaprobowałem pomysł Vivian. -Przyda się trochę świeżej krwi. Długa noc przede mną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 19:48, 13 Cze 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Plan miasta wisiał rozklejony na dużej prostokątnej tablicy nieopodal przystanku autobusowego zaraz przy skrzyżowaniu. Trzeba było ominąć fontannę, podejść do zamkniętego już sklepiku z hot-dogami i skręcić w prawo. Idąc chodnikiem wzdłuż jezdni nie było trudno odnaleźć rozświecony migotliwie postój, na którym nikt nie czekał. Za nim była lekko podniszczona czerwona budka zdolna pomieścić tuzin osób z dużymi szklanymi oknami i obszernym wejściem. Rozkład jazdy wraz z planem okolicy znajdował się obok, na słupie.
Bliższe oględziny dowodziły, że miasto było na tyle rozległe, iż trudno by jednoznacznie wskazać jego granice. Istna metropolia. Masa punkcików, kresek, mniejszych i większych owali, zielonych i niebieskich plam, a do tego legenda, która niewiele wyjaśniała.
Tak czy inaczej w końcu udało się rozszyfrować mapę. Galeria, obok której znajdowała się trójka wampirów położona była w centrum dzielnicy 'rozrywkowej' - wokół sporo było różnego rodzaju knajp, pubów i całodobowych barów. Nieco na południe rozpościerał się zielony kleks parku, a całość otaczała rzeka o kształcie szerokiej pętli, przez którą przerzucono kilka mostów. Właściwe miasto z budynkami mieszkalnymi, zakładami pracy, szkołami i większością sklepów znajdowało się już po jej drugiej stronie.
Grubymi, czarnymi kwadratami zaznaczono komisariaty policji i posterunki straży pożarnej. W pobliżu znajdował się jeszcze sporej wielkości szpital, sieć piekarni, kilka restauracji chińskich, wielki (czy raczej wysoki) hotel z ogromnym garażem podziemnym i ogrodzony teren przeznaczony pod budowę apartamentowców. Na wschodzie, podążając za czerwoną linią drogi szybkiego ruchu, dość szybko natrafiało się na szereg hurtowni i warsztatów,z których część była w trakcie rozbiórki, a dalej mniejszy z czterech portów, którego światła były widoczne zapewne z najwyższych pięter Elizjum.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 20:26, 14 Cze 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
- Idźmy - przystałam na najrozsądniejszą w tej chwili propozycję Vi.
Widząc jednak, że Sergio rusza z nami, zaniepokoiłam się. Miły facet, ale stanowczo nie trzeba mi kolejnego towarzysza... Przy polowaniu stosuję swoje zasady. To jedno. Drugie - wciąż odczuwałam niedosyt nie tylko vitae, ale i informacji - rozmowa z Vi wymagała dokończenia...
Cóż, i tak się pewnie rozdzielimy. Pożywianie się jest moją intymną, wybitnie drażliwą, kameralną i żelazną kwestią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 20:37, 14 Cze 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w mapę. Ona wcale nie oddycha...te kreseczki wcale się nie poruszają...punkciki nie wędrują... Wcale...nic.
- Gdzie by tu...gdzie by tu... Nie chcesz mówić, to nie. Bez łaski! - mruknęłam pod nosem do mapy i odwróciłam się, wskazujac ruchem głowy: - Może hotel? Coś powinno się znaleźć... Choć za dużo tu...możemy się przespacerować lub przejechać autobusem...parę przystanków... Powinniśmy nawet...
Pierwszy Dar winien zostać ukryty.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kara Boska dnia Sob 20:43, 14 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 0:17, 15 Cze 2008
|
|
|
Czarny Mentor
|
|
Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg
|
|
- Każdy ma swoje miejsca i sposoby. Może się rozdzielimy? Potem każdy sobie wróci do Elizjum. - Nie wyobrażałem sobie polowania stadnego. Z resztą sam mogę zdziałać coś na rzecz misji. Jeszcze raz rzuciłem okiem na mapę, żeby znaleźć dogodne miejsce w plątaninie kresek, kwadratów i kolorowych punkcików.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez los_vampirros dnia Nie 0:18, 15 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 15:16, 15 Cze 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Czyżby Regent's Park?
-...nie tu. - Dokończyłam, zdając się ignorować wypowiedź Tremera. Zmrużyłam oczy wyłapując drżące punkciki na mapie. Wyczuły chyba groźbę bijącą ode mnie, bo uspokoiły się na chwilę. Szczerze powiedziawszy nie szukałam niczego konkretnego, lecz zdołałam się w miarę zorientować. Zerknęłam na Annalice pytająco i po chwili niezbyt szybko ruszyłam w bliżej nieokreślonym kierunku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 18:14, 22 Cze 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Jesienny wiatr zadął poruszając przy tym czarne włosy Anais niczym fale na morzu. Jak na tak późną porę roku było nad wyraz ciepło. Twarz Księżyca ukryta za chmurami spoglądała dobrotliwie jednym okiem na maluteńkie postacie krążące jak mrówki we wszystkich kierunkach. Świetlistobiały owal był już prawie doskonale okrągły – dowód na to, iż za kilka nocy nastanie pełnia. Nie było to szczególnie ważne wydarzenie, ale moment, w którym luna ukazywała się w pełnej krasie od stuleci silnie oddziaływał na ludzką (i nieludzką) psychikę. Zloty czarownic, tajemnicze wydarzenia, magiczne rytuały, nielegalne praktyki – wydawać by się mogło, że nic z tego się nie zmieniło (poza realiami i epoką historyczną). Nadal pełnia, podobnie jak i zaćmienia, intrygowały, pozwalały snuć domysły i doszukiwać się ukrytych znaczeń.
Kiedy wokół się uspokoiło, a ruch na ulicach zaczął stopniowo zamierać, nadnaturalne zmysły wampirzycy same dały o sobie znać. Delikatne powiewy wiatru przynosiły ze sobą – oprócz zapachu miasta – także tą najcudowniejszą woń, jaka istniała dla nieumarłego. Chyba wszyscy Kainici w pobliżu to czuli. Wraz z samym zapachem pojawiło się również wyobrażenie smaku: najwyborniejszy trunek, najsmakowitszy kąsek jedzenia, najsłodszy łakoć – to tylko nędzne namiastki tego, co dawało skosztowanie vitae.
Wystarczyła chwila zamyślenia, moment poświęcony własnym odczuciom lub kilka sekund spędzonych na uśmiechaniu się do niewidocznych gapiów, aby stracić Vivian z oczu. Cichy stukot kroków wybijany przez jej buty musiał spłoszyć bezpańskie zwierzęta, gdyż idąc pustą wzdłuż jezdni nie natrafiało się na nic, co mogłoby zaspokoić Głód. Niemrawo mrugający neon, wskazywał drogę do sali kinowej, z której wyszedł ciemnowłosy, szczupły chłopak w garniturze oraz dziewczyna w krótkiej sukience w kwiatki z zarzuconą na ramiona jego marynarką. Wspólnie, wolnym krokiem, podążali w dół ulicy, nie zwracając uwagi na pojedynczych bezdomnych rozłożonych po zaułkach. Mieli na sobie po kilka warstw znoszonej odzieży, a w papierowych torebkach przechowywali cały swój dobytek i nienawistnie śledzili wzrokiem młodą parę. Vivian spokojnie przekroczyła skrzyżowanie. Pnąca się na dwa i pół metra w górę latarnia życzliwie obróciła w jej stronę rozjaśnioną główkę i skinęła z aprobatą. Trzask drzwi od samochodu gdzieś w oddali przyciągnął uwagę Kainitki. Siedząca w bordowym samochodzie trzydziestokilkuletnia kobieta wyciągnęła kolejnego papierosa i nerwowo rzuciła okiem na zegarek. Stała pod czyimś domem i ten ktoś najwyraźniej się spóźniał.
Wzory, kreski i liczne zawijasy wcale nie wyglądały skomplikowanie dla analitycznego umysłu Sergia. Przy rozszyfrowywaniu całych systemów znaków i symboli, które to młody Tremere miał okazję nieraz dokonywać, rozeznanie się w planie miasta – nawet tak rozległego jak Londyn – nie stanowiło problemu. Szybko odnalazł punkt, w którym się znajdował, potem najważniejsze drogi odchodzące spod Galerii w stronę centrum oraz co bardziej interesujące obiekty w tej części angielskiej metropolii. Przeprawy przez Tamizę były tak liczne, że przedostanie się na drugą stronę rzeki nie stanowiło problemu.
W pobliżu swoją siedzibę miała także Kompania Fuggerów – stosowny budynek oznaczono jako bank. Sądząc po samym tylko obszarze, jaki zajmowały inne budynki w posiadaniu tejże firmy, musiała ona być z całą pewnością potężną siłą w mieście.
Na samym dole planu zaczynała się droga o znajomej nazwie. Co prawda Sergio nigdy tu nie był, ale błyskawicznie skojarzył w czym rzecz. Raz jeszcze przypomniał sobie zasłyszaną swego czasu rozmowę o „informatorze”. Cóż, jaki by on nie był, jego klan także współtworzył Camarillę, więc choćby przez samą zgodność interesów nie powinien odmówić współpracy.
Na końcu ulicy, przy której stali Anais i Sergio pojawił się czerwony autobus. Najpierw mignęły światła, potem niezdrowo zacharczał silnik, a dopiero na końcu blaszane cielsko wtoczyło się na przystanek. Oślepiający snop odbił się od znaku i tabliczki z rozkładem jazdy i chwilę potem pomknął na wprost, w nieznane. Pojazd zwolnił, podjechał bliżej i w końcu zatrzymał się. Przez otwarte drzwi, spoglądał wąsaty kierowca w błękitnym mundurze i czapce, a na ostatnim siedzeniu leżała nastoletnia dziewczyna z podkrążonymi oczami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 18:36, 23 Cze 2008
|
|
|
Czarny Mentor
|
|
Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg
|
|
Pora porównać plan z rzeczywistością. Szybciej będzie jechać autobusem niż iść w bliżej nieokreślonym kierunku.
Sznurek pomarańczowych latarni kreślił linię ulicy, która zachęca zapachem krwi, kryje samotnych podróżników i ich tajemnice. Tam gdzieś między rzędem elektrycznych słońc jest odpowiedź na pytania, ale i wyzwanie, niebezpieczeństwo, obowiązek.
Spojrzałem na Annalice bez słowa, po chwili przerzuciłem uwagę na na kierowcę. Autobus musiał być jego rówieśnikiem, sądząc po jego niezbyt zachwycającym stanie. Legendarny londyński pojazd musi wyglądać legendarnie, więc nie ma się co dziwić. Jednak Routemaster, jak i jego kierowca powinni przejść na zasłużoną emeryturę.
Wchodzę po schodkach do środka i opieram się plecami o poprzeczną rurę zamocowaną pod oknem. Na końcu autobusu widzę leżącą dziewczynę. Jej fryzura straciła świetność, po jej wyglądzie można było wywnioskować, że nie czuje się najlepiej. Słyszę jak oddycha. Za dużo fajek. Serce stuka spod białej bluzki. Około 90 uderzeń na minutę. Chyba przyszalałaś mała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 20:31, 26 Cze 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
"(...) Słowo stało się płodne
przebywało w słabym świetle
zrodziło noc
wielką noc, najwyższą noc..."
Otrząsnęłam się z roztargnienia. Słowa polinezyjskiego mitu, dziwnym trafem przypomniane właśnie teraz ("To ten księżyc? Ale jego światło wcale słabym nie jest... Choć... Magia..."), przyjemne ciepło rodzącej się (właśnie tak...) nocy, atmosfera wreszcie uciszonego miasta, dziwny melanż zachwytu, uśmiechu, tęsknot, niepokojów i słodkogorzkiej nostalgii na parę chwil wyrwał mnie z otoczenia... Tych kilka chwil wystarczyło, bym straciła Vi z oczu.
"Troszeczkę to bym sobie w brodę napluła teraz..."
Powinnyśmy się jakoś umówić czy co... Chociaż... Do północy Vi wróci do Elizjum. Przynajmniej ja miałam naładowaną komórkę...
Jak tak się będę stresować byle drobnostką, to gówno mi wyjdzie z czegokolwiek.
Już miałam zabrać się za przeglądanie mapy, gdy, mimowolnie przenosząc wzrok na Sergia, ("Jeszcze tu jest?") spojrzałam w miejsce, w które patrzył.
Kobieta. Młoda. Bardzo młoda. Dzieciak prawie... Wzdrygnęłam się, każdy taki widok kojarzył mi się z moją mało szczęśliwą młodością. A zarazem... Więcej żywiłam dla niej litości czy współczucia niż pogardy. Zakrapiana imprezka (zbyt mocno zakrapiana), pewnie dragi...
Choć... Może wypadek. Może nieszczęście. Może ktoś ją skrzywdził. kojarzyła mi się jakoś tak... niewinnie. Ta biała bluzka... Jak u uczennicy. Może i było w niej jakaś perwersja - obok rozchylonego kołnierzyka mocno podkrążone, podmalowane (ściślej - obecnie już rozmazane) oczy i nieprzytomnie rozchylone usta, szybki oddech, bezładna, niechlujna poza.
Sama nie wiedząc do końca, dlaczego to robię, jak przyciąganą mocną, lecz niewidzialną nicią empatii, weszłam do autobusu i skierowałam się na jego tył, gdzie leżała młodociana pasażerka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 22:14, 26 Cze 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Skierowałam się w stronę kina, a widząc, że starszy człowiek, bileter najpewniej, dostrzegł mnie zbliżyłam się w jego stronę. Bedąć już blisko, zatrzymałam się w pół kroku i uważnie spojrzałam w jego oczy. Niepokój, ciekawość, lekka irytacja?
Zmęczenie przede wszystkim. W twoim wieku...to nie jest zbyt trudne. Zmęczenie, zmęczenie tak wielkie, że nie zniesiesz już ani chwiiliii bez snu, prawda?
Gdy tylko zauważyłam jak mu głowa opada, łokcie, na których się schroniła przed upadkiem się rozjeżdżają... To będzie długi sen.
Dość szybko dostałam się do środka. Żadnych kamer. Wyczułam coś ciekawego w szatni. I samotnego. W sobie zaś narastający Głód. A nie miałam najmniejszej ochoty tego przeciągać.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi mruczały, że pracująca tu dwudziestokilkuletnia dziewczyna jest wcieleniem zdrowia. Nim zdążyła zareagować, a może nawet mnie zauważyć, bo trzymałam się na granicy pola widzenia, byłam już po drugiej stronie, tuż przy niej... Wgryzłam się w jej szyję i pozwoliłam byśmy obie znalazły się na ziemi, pod osłoną drewnianego muru.
Przyspieszyło bicie jej serca i oddech z lekka zaczął się rwać. Niegrożnie. Drżała jak oni wszyscy. Krew słodka, młoda, czysta. Dawno nie miałam przyjemności zdobyć czegoś takiego. Rozkoszny dreszcz przemknął po moim kręgosłupie, szyi i ramionach. Czułam jak zjeżyły mi się włoski na karku. Półprzymknięte powieki...cóż kryć się tam mogło?Tu przerwałam. Babcia mówiła, że dobrych źródeł nie wolno niszczyć, uśmiechnęłam się w duchu, zalizując ranę. Dość szybko powinna dojść do siebie, gdyż nie wzięłam zbyt wiele.
Po chwili ponownie byłam po drugiej stronie lady. Powinna być wdzięczna. Podarowałam jej wielki dar, potencjał, na jakiś czas. Może go rozwinie, może nawet zdoła zachować. Zgasiłam część płomienia, która pali, teraz czas nadszedł na uzupełnienie braków.
Rozejrzałam się, usiłując wyczuć, gdzie kryją się pozostali gracze. Liczę do stu.
- Sto! Szukam - wyszeptałam do siebie z uśmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 17:31, 27 Cze 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Z dużej, okrągłej sali, do której prowadził kinowy korytarz wychynęły dwie oświetlone postacie. Odgłos ich kroków tłumił gruby purpurowy dywan zajmujący niemal cała podłogę. W powietrzu unosił się zapach farb i nowości – najwyraźniej nie tak dawno było tu malowane. Podeszli bliżej stoiska z ulotkami, ale dopiero gdy padło na nich światło z lamp wiszących nad szatnią, zauważyli Vivian. Kobieta w sztruksach i swetrze zupełnie się nią nie zainteresowała. Odgarnęła włosy z czoła i zaczęła czytać kartkę z najnowszymi premierami. Mężczyzna w białym golfie i materiałowych spodniach rozejrzał się wokół, po czym podszedł blisko do wampirzycy, sięgając jednocześnie po coś do kieszeni.
- Czy możemy dostać kurtki? - w jego dłoni widniały dwa maleńkie kawałki plastiku z wypisanymi numerami.
***
Kierowca autobusu nie ruszył zanim nie uiszczono opłaty za bilet. Dopiero, gdy nowi pasażerowie zapłacili, zamknęły się drzwi. Stękając i sycząc, metalowa puszka zwlekła się z płyty przystanku, a po chwili mknęła przez wieczorny Londyn. Szybki rzut oka na tablicę z wymalowaną trasą pozwolił się zorientować, że pojazd dopiero zaczynał podróż. Galeria była trzecim z niemal tuzina przystanków, które miał tej nocy odwiedzić.
Jak na nocną linię, wnętrze nie wyglądało wcale źle. Czerwone, plastikowe siedzenia, czarne uchwyty, nawet kosz na śmieci i nieubrudzona podłoga. Uchylono kilka okien, aby był jakiś przewiew i gdy tylko dwójka Kainitów wsiadła, zaświeciły się pozostałe światła.
Jedynym pasażerem była młoda dziewczyna w rozciągniętej bluzce i krótkich spodenkach. Miała niecałe dwadzieścia lat, ale zmarszczki na czole i wokół oczu dodawały jej kilku kolejnych. Była zupełnie nieprzytomna.
Ciepły wieczorny wiatr przyjemnie rozwiewał włosy i studził rozgrzany organizm. Kierowca zdjął czapkę i rozpiął guzik pod szyją. Popatrzył niepewnie na przewożonych, po czym włączył cicho radio, w którym akurat leciała jakaś nocna audycja. Niewielki wyświetlacz nad jednym z kasowników pokazywał godzinę 20.20.
Autobus minął szereg niskich budynków, wpadł na dwupasmówkę i popędził wzdłuż ciągu sklepów, zakończonego dużym parkingiem z otwartym całą dobę hipermarketem. Na horyzoncie zamrugał przystanek, a dalej widoczny był most. Następny postój po przekroczeniu rzeki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Koval dnia Pią 18:56, 27 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 17:56, 27 Cze 2008
|
|
|
Czarny Mentor
|
|
Dołączył: 21 Sty 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Hohenburg
|
|
Za Tamizę. Trzeba zorientować się w terenie i nieco porozglądać. No i oczywiście posilić się.
Światła ulicy rozmywały się za szybą. Czerwienie mieszały się w żółtym i pomarańczowym blasku rozpalając się i gasnąc w barwnej plątaninie. Od czasu do czasu wdzierały się kolory neonów elektryczną łuną. Jesienne powietrze pełne wilgoci i chłodu owiewało twarz z uchylonego okna. Na końcu autobusu Annalice siedziała obok zemdlonej dziewczyny. Kręcone włosy wampirzycy lekko rozwiewał ten sam rześki podmuch.
Chcesz pić jej krew, Ann? Z pewnością jest pod wpływem alkoholu, lub narkotyków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 22:59, 28 Cze 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Usiadłam obok dziewczyny lekko i delikatnie: jak cień, widmowa postać ze starego filmu. Prawdopodobnie jednak mogłam gruchnąć obok niczym podpity robotnik po odwalonej harówie i nawet by nie drgnęła. Spała snem jak po potężnej dawce środków nasennych...
... potężnej dawce środków nasennych...
No właśnie... Prochy na sen może nie, ale kto wie, co brała... Na pewno piła, i to sporo; towarzyszył jej kwaśny, niemiły zapach odstałego alkoholu, rozlanego piwa, gorzelni... Zmieszany z wonią dezodorantu o mdłej, mydełkowatej woni, potu, duszących, ostrych perfum, zbyt mocnych jak dla tak młodej dziewczyny, wreszcie: zapach rozparzonego, zmęczonego, zużytego, lepkiego ciała kobiecego z ledwo wyczuwalnym śladem mężczyzny.
Miałam mieszane uczucia; swoim widokiem dziewczyna stanowiła esencję profanum, ikonę wielkomiejskiej bylejakości i zgnilizny, obrazek żywcem wyjęty z kart historii samego marginesu społecznego. Młoda, a przedwcześnie podstarzała - od hałaśliwego, imprezowego trybu życia - twarz, miała w sobie coś wulgarnego, a rozrzucona bezwstydnie na siedzeniu sylwetka nie wzbudzała szacunku. Z drugiej strony - było w tej scenie coś przerażająco, dojmująco znajomego - coś z chłodnych piwnic w Auberville, mrocznych wnętrz paryskich szynków, zepsutej, gęstej atmosfery strachu, zażenowania i wstydu, którą znałam. Otrząsnęłam się. "Stop! To nie jest niewinna ofiara, to młodociana dziwka i tyle...! Połowa ludzkości to szczury i nic więcej!"
Coś mi kazało tak myśleć, ale było to coś obcego, wtłoczonego mi pod czaszkę. "Nie! Nie mam prawa jej potępiać! Jakąż to ja mam "moralność"... ! Zdegenerowana do postaci bestii, morderczyni z Ternelac i... i..."
Wczesna pora. Dziewczyna nie ma przy sobie niczego. Patrzę uważnie na jej twarz i widzę, że... Oczy, tak, oczy ma podbite, nie tylko podmalowane. Jedno na pewno, pod drugim rozmazał się cień czy tusz...
"Właściwie to czemu ja się tak przejmuję?"
Pot zstępuje mi na czoło... Co mam zrobić? Mam coś w ogóle zrobić?
"Jeśli ktoś ją skrzywdził..."
Nagle dziwnie gwałtownym ruchem poszturchuję ją. Chcę, żeby się obudziła. Musi...
"Czy ja się dobrze sama czuję?"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 13:50, 29 Cze 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
- Czy ja wyglądam na pracownicę szatni? – wycedziłam, mrużąc oczy w wąskie szparki. Zdjęłam okulary. Czułam jak świeżo pozyskana krew rozgrzewa moje ciało. Rozpierała mnie energia, choć czułam pragnienie...jeszcze.
Może gołąbeczki się pogryzą? Poczyniłam stosowne ku temu zabiegi, grzebiąc okrytą rękawiczką w bezbronnym umyśle rozmówcy. Tak łatwo było znaleźć miłość. Zadrżała w moim reku jak serduszko złapanego w dłonie zwierzatka, nie mając na tyle odwagi, by się szamotać. Siostro, skalpel. Szczypce! Co tak chlupocze? Hahah... Łatwo usunąć strzałę, siostro. Wytniemy lubą z zasięgu miłosnych westchnień. Bez tej...operacji nie przeżyje. Coś zakrzyczało chórem otępiałych głosów. Już...już...dobrze... Tak! Wytniemy... albo nie... Nie wolno iść na łatwiznę. Drobne przyjemności. Do czegóż blisko? Przypomniała mi się lekcja rzeźby w glinie. Ulepimy sobie lustrzane odbicie. Odwrotność uczucia. Kres i krach, szanowni państwo! Pani doktor? Pacjent będzie żył. Może.
Cofnełam się o krok, by obejrzeć swoje dzieło. Jakiekolwiek by nie było.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 16:28, 29 Cze 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Mężczyzna zmienił się na twarzy. Wyraz zakłopotania zajął grymas irytacji, a ciekawskie spojrzenie przyjęło złowrogi charakter. Zacisnął dłonie w pięści i już miał otworzyć usta żeby coś powiedzieć, kiedy odezwała się stojąca za nim kobieta:
- Długo jeszcze mam czekać? - jej głos poniósł się po korytarzu, odbijając od ścian i wracając prosto do nadawcy. Słabe światło świetlówki padało na jej zaróżowione oblicze i bordową kurtkę. Powietrze stanęło w miejscu.
Mężczyzna nie wytrzymał. Obrócił się i po chwili był już przy niej. Pomimo groźnego wyglądu ona chyba nie wzięła jego zachowania na poważnie. Uśmiechnęła się lekko, widząc męża i zaraz potem dodała:
- Nie będziemy tu przecież sterczeli całą noc... - nie zdążyła dokończyć, kiedy spadł na nią cios. Było to tak niespodziewane, że w pierwszej chwili odrzuciło ją do tyłu, uderzyła o ścianę, a zaraz potem instynktownie zrobiła kilka kroków przed siebie, łapiąc się za nos. Mężczyzna zamachnął się drugi raz. Uderzenie zwaliło ją z nóg i odebrało możliwość obrony.
- Zawsze musisz robić jakieś problemy! Nigdy ci nic nie pasuje! - zaczął wrzeszczeć napastnik i zapamiętale okładać kobietę pięściami. Już po trzecim trafieniu przestała się ruszać. On jednak nie przestawał.
Gdzieś zza zakrętu dobiegł odgłos zamykania drzwiczek i pospiesznych kroków.
***
Półprzytomna dziewczyna otworzyła jedno oko. Podniosła głowę i bardzo wolno przekręciła nią na bok. Coś strzyknęło jej w karku, a twarz przeciął grymas bólu. Po chwili znów opadła na siedzenie. Nie minęło kilka sekund, kiedy ponownie przejrzała na oczy. Zmrużyła je i utkwiła wzrok w Anais. Rozszerzone źrenice. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, ale jakoś zebrała siły, aby wskazać bardzo bladą dłonią na siedzącą obok Kainitkę.
- Ty też tu, Wiki? - spojrzenie powędrowało gdzieś ponad lewe ramię wampirzycy, ręką zaś podparła ciążącą głowę. Sprawiała wrażenie zupełnie rozbitej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|