Autor |
Wiadomość |
<
Wampir Maskarada
~
[Sesja] Wieża z zapałek
|
|
Wysłany:
Pon 22:14, 24 Mar 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
- Fac et excusa!!! - warknęłam, wykonując zamaszysty gest ręką - Mam krzyczeć?! - zapytałam, przechodząc do szeptu i wskazując na zabudowania. - Chcecie pobić dziecko? - dodałam przymilnie, jednocześnie odsuwając się na bezpieczną odległość. Szybko. BARDZO szybko...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 22:40, 24 Mar 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
- Ej no, co się dzieje... - warknął facet na widok znikającej i pojawiającej się kawałek dalej dziewczyny. Opuścił ręce, będąc jednak cały czas w pogotowiu i już miał podejść bliżej, kiedy kolega zatrzymał go, kładąc dłoń na ramieniu.
- Co tam? - zdenerwowanie zaczynało brać górę.
Gdy nie doczekał się odpowiedzi, popatrzył na kumpla, a następnie podążył za jego wzrokiem. Teraz obaj patrzyli gdzieś ponad Anais.
- Ktoś tam chyba stoi... nie jestem pewien... tam... przy plakacie... - cicho odezwał się milczący do tej pory drugi z mężczyzn. Zostaw małą w spokoju.
Popatrzył teraz wprost na stojącą przed nim Kainitkę.
- Niestety nie możemy cię wpuścić. Wstęp jest od 21 lat, a nie wyglądasz nawet na te swoje osiemnaście. Sorry, Winnetou.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 23:13, 24 Mar 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
"Cóż za łby... Ani kijem, ani pałą..."
Czas zmodyfikować taktykę...
- Jesteście nierozsądni, panowie - zjadliwy, ale spokojny i nader kurtuazyjny ton nie przystawał pewnie do nastolatki i dawał groteskowy efekt, liczyłam jednak na to, że albo mnie wysłuchają, albo, zniecierpliwieni, będą chcieli uciszyć. Może coś z tego zadziała i wtedy...hm, skorzystam z któregoś z naprędce skleconych rozwiązań. - Aż tak wam zależy na przestrzeganiu prawa? Szukam kogoś w tej spelunie i tylko dlatego chcę się tu dostać, nie mam w zwyczaju wszczynać burd i robić problemów - ton mojego głosu stał się wręcz słodki i proszący - Aż tyle wam płacą?
Podniosłam z ziemi malutki kamyk. Bardzo mały. W torbie namacałam portfel, wysupłałam banknot, dwudziestodolarowy. Trzymając banknot w jednej ręce, kamyk w drugiej , skrzyżowałam ręce i wyrzekłam uroczyście, dla spotęgowania efektu:
- Multa docet fames... - Jakże prawdziwe były teraz te słowa. Obydwa przedmioty były leciutkie, ważne, żebym widziała je naraz. Dłoń z banknotem uniosłam nad tą z kamykiem. No, jeszcze raz mogę się pobawić. Obie rzeczy zawisły w powietrzu.
- Co wybieracie? - Z konieczności wyboru banknot opadł na ziemię. Z tej odległości nie było widać, co robię; banknot opadł, lecz kamyk poszybował w stronę twarzy tego bardziej krewkiego. Wdeptałam pieniądz w ziemię, kamyk zaś trafił krewkiego... tuż obok oka, między łuki brwiowe. Wzdrygnęłam się... Nie, wybitego oka nie chciałam oglądać.
To tyle z telekinezy na dziś wieczór... Bolała mnie głowa. Słabsza niż mogło się wydawać, robiłam minę do złej gry, czując nęcący zapach śmiertelnej krwi. Niestety, o nadnaturalnej ucieczce nie było mowy... Ale czułam nie tyle strach, co złość i niechęć do całej tej sprawy...
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 23:33, 24 Mar 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Ten, który dostał wygiął się w nienaturalny sposób. Jego ciało wyprężyło się jakby przeciągał się po przebudzeniu. Biorąc pod uwagę jego posturę trudno było oczekiwać, że uda się w ten sposób powalić takie cielsko. Zachwiało jednak nim potężnie i gdyby nie ręka, która bezwiednie sięgnęła po poręcz prawdopodobnie byłoby... zaraz... poręcz jest przeciwnej stronie! Góra mięśni runęła na lewo, a w chwili upadku druga ręka poszybowała wprost w szczękę stojącego obok towarzysza. Ten zdążył jednak w porę się zasłonić, więc tylko cofnął się o krok i stanął pewniej na obu nogach. Jego kolega nie miał tyle szczęścia. W powietrzu zdołał jakimś cudem się obrócił tak, że wyrżnął na plecach. Nie był to jakiś poważny wypadek, ale z pewnością nawet on będzie nieco poobijany.
Sąsiad rozdziawił szeroko szczękę i przez moment wpatrywał się z niedowierzaniem na to, co się tu wyprawia. Potem ryknął przed siebie (gdyby Anais stała bliżej byłoby to prosto w twarz):
- Won stąd! Nie będziemy się targowali z jakąś małolatą! Precz do domu! - teraz nawet jemu zaczęło się udzielać zdenerwowanie kolegi.
W tym samym czasie gdzieś na końcu ulicy, od strony parku, na granicy widzialności pojawiła się jakaś osoba. Starszy mężczyzna biegł, ile mu starczyło sił w stronę światła,a gdy już osiągnął pierwsze latarnie, skierował się do pubu, jako jedynego miejsca w okolicy, gdzie były jakieś oznaki życia. Jego sylwetka była słabo jeszcze słabo widoczna, ale szybko się zbliżała i za kilka minut będzie na miejscu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 23:59, 24 Mar 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Zaklęłam cicho. Wściekła, wzięłam większy kamyk i teraz już konwencjonalnie rzuciłam w tego, co się jeszcze nie zdołał podnieść:
- Na zdrowie! Non erat his locus, cholera! Od tego wyrosną wam grzyby na twarzy!!! I gdzie indziej też!!!
Wyrzuciwszy to w przestrzeń prędkim, niezwykle wysokim krzykiem, zaczęłam biec przed siebie; nawet bez nadnaturalnych zdolności byłam szybka; może niezbyt zręczna, ale szybka. Może mnie gonić, najlepiej żeby dotarł aż poza krąg światła...
Skręciłam, nie chcąc minąć się ze starcem. Zaraz będę na tyłach pubu... Tam się policzymy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 0:10, 25 Mar 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Mężczyźni byli bardziej zaskoczeni i zdziwieni reakcją dziewczyny niż na poważnie przejęci. Co prawda w czasie biegu Anais nie oglądała się za siebie, ale zdołała dosłyszeć "daj spokój" i "wyluzuj", co mogło sugerować, że jednak któryś z niewdzięcznych panów zamierzał podjąć pościg. Kiedy odbiegła na pewną odległość okazało się, że nic z tych rzeczy. Nikt za nią nie pędził, nikt jej nie szukał. Była bezpieczna.
Teraz dopiero jeden ze stojących przed drzwiami lokalu zauważył pędzącego, ile sił w nogach starca.
- Toż to Eustachy...
Już miał coś do niego krzyknąć, kiedy obaj zaniemówili na jego widok. Jeden z nich natychmiast zniknął w środku, wrzeszcząc coś wniebogłosy. Wewnątrz zawrzało. Dało się słyszeć jakieś przewracane krzesła, tłuczone butelki i bojowe okrzyki o bliżej niesprecyzowanej treści.
Starszy pan, który z trudem już dokuśtykał do pubu okazał się być osobą, na której przeżyte lata odcisnęły bardzo wyraźne piętno, ale która nie wygląda na przygniecionego wiekiem. Miał w sobie to coś, co sprawiało, że czuło się bijącą od niego wewnętrzną siłę. W tej chwili jednak nie panuje nad sobą i można powiedzieć, że znajduje się na granicy załamanie nerwowego - cały dygocze, rzuca wokół przerażone spojrzenia i bełkocze coś podnieconym głosem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 0:29, 25 Mar 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Zatrzymałam się za tyłami budynku... Uff...
Nie tyle wierzyłam, że zechcą mnie sprać <na>, ale może zechcieliby choć postraszyć. Niedobrze, do baru się nie dostałam, ofiary nie odciągnęłam, a tu się szykuje jakieś zamieszanie...
Postanowiłam czekać tu chwilę i podsłuchać, co się dzieje. Teraz większość ludzi skupi sie raczej przed wejściem do baru lub w środku, jakby ktoś przyszedł od tej strony, będę mogła próbować go przywabić. Przede mną pusto...
Teraz poczułam, jaka jestem zmachana. Oparłam się o pojedyncze drzewo, rosnące tuż przy budynku; obok był przeładowany i cuchnący śmietnik... A fuj. Na brak krwi - co może i dziwne - bardziej reagowałam zmęczeniem i bólem mięśni niż szalonym uczuciem braku. Niemniej, gdyby teraz z kontenera na śmieci wynurzył się jakiś podpity menel-złomiarz, chyba bym go osuszyła...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Wto 21:31, 15 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 0:52, 25 Mar 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Ze środka pubu wyległa zgraja parudzesięciu podpitych emerytów, którzy wnet otoczyli mężczyznę nazwanego Eustachym pierścieniem. Ktoś podał mu płaszcz, ktoś inny wytrzepał i podał jego czapkę. Wszyscy zgromadzeni zaczęli jeden przez drugiego rzucać pytaniami, odbywało się to tak głośno, że Anais nie musiała się specjalnie wysilać, aby usłyszeć, o czym mówili, a Vivian była wręcz bezpośrednim świadkiem. Zapewne nawet Andrea wyszła z samochodu, żeby przyjrzeć się temu niecodziennemu zbiegowisku. Po wypiciu jednym haustem kufla, podsuniętego przez jakiegoś dobrego samarytanina, Eustachy opanował się na tyle, by jego słowa stały się zrozumiałe:
- Widziałem go… był tam, był, na Boga… wstawał… Niebiosa, co za koszmar… trup jak nic… jakem żyw.. najpierw to kupa śmierci była… wydawało mi się, że drzwi do zakrystii nie zamknąłem… racja, święta racja, były otwarte… a te oczy… śmierć w nich była… jużem chciał zamknąć i wyjść, ale mnie coś podkusiło… śmierdziało jakoś tak… grobem jakby… wszedłem do środka… i diabeł kazał mi chyba krypty otworzyć… szelest słyszałem, jakby szczur… otworzyłem i wszedłem, a tam… ale nie, nie wydawało mi się przecież… Boże, przecież zdążyłem kieliszek tylko… jak do krypty zszedłem ,to kupę śmieci zobaczyłem na środku… jak popiół wyglądała, jak kości w proch obrócone… i wtedy ta… Niebiosa, chyba oszalałem… zaczęła się ruszać, a drzwi się zamknęły… a ja stałem i patrzyłem… ręka z prochów zaczęła się tworzyć… krzyknąłem i chciałem uciekać… w drzwi uderzyłem, bom zapomniał, że się zamknęły… dobijałem się… w panikę wpadłem… myślałem, że ktoś specjalnie mnie zamknął… jak sobie przypomniałem, to pchnąłem i się otworzyły… wtedy rękę na ramieniu zobaczyłem… Boże, dlaczego się odwróciłem… w oczy płonące trupowi spojrzałem, co stał za mną… Boże, w nich całe piekło, grób, śmierć… i jeszcze trup uśmiechnął się… krzyknąć nie mogłem, strach mnie zmroził… ale święci paraliż ze mnie zdjęli i uciekłem... Boże...
Po skończeniu opowieści Eustachy osunął się zemdlony prosto w objęcia jednej ze stojących przy nim osób. Jednocześnie wśród zebranych wybuchła gwałtowna i zażarta dyskusja, co dalej robić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 1:48, 25 Mar 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
"Fantastique..."
Nieźle, nieźle. Dzielnica jak miasteczko z prozy Kinga czy Mastertona. Sąsiad może być zabójcą twego psa, bo gotuje Azorki w sosie własnym, proszalny dziad ma spotkania trzeciego stopnia, a fryzjer jest psychopatą mordującym dziewczynki powyżej lat trzech...
Bardziej serio: rzeczony Eustachy ujrzał coś w rodzaju żywego trupa. Możliwe, że wypił za dużo, ale to wydawało mi się, istocie bynajmniej nie ludzkiej, wersją akurat najdalszą od prawdy. Zbyt był roztrzęsiony, a i w mieście za dużo ponurych spraw. Najpierw wypadek, teraz to, w międzyczasie smarkula unosząca fajki siłą woli... eee, lepiej, żeby bramkarze tym się nie chwalili; w pobliżu nie wyczuwałam nadnaturali, więc pewnie tego rodzaju świadków akurat nie było, ale ludzie... Tłum gotowy zlinczować cię, bo nie chodzisz do kościółka, w kolorowej sukience... Z całym szacunkiem dla prawdziwie wierzących, architektów projektujących kościółki i amatorek sukien w kwiatki.
Postać z opowieści staruszka przywoływała przed oczy aż nadto czytelne skojarzenia z Giovannimi... A tych tu ponoć nie brakowało... Aż się wzdrygnęłam; to już nie żarciki, ci nekromanci to prawdziwa zaraza...
Zadzwoniłam do Vi. Niech zabezpieczy pakunki i będzie ostrożna. Ja na jakiś czas muszę zniknąć z okolic baru. O młodych "satanistach" też słyszałam, lepiej się teraz, w tej gorączce, nie przypominać mieszkańcom, zwłaszcza będąc znajomą podejrzanego właściciela zakładów pogrzebowych...
- Halo, Vivian? - szepnęłam do słuchawki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 17:45, 25 Mar 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Nim jeszcze zaczęła się ta cała szopka, no i może troszkę spóźniłam się na jej początek, nie dość, że odniosłam rzeczy An do samochodu, to jeszcze używając wewnętrznego uroku, paru komplementów i nutki psychomanipulacji skłoniłam Andreę do obietnicy, że wykona parę telefonów i wypyta o jakieś mieszkania do wynajęcia, w ostateczności jakiś kameralny hotel czy nawet motel, dostępne o tej porze. Wszak w jej zawodzie ta wiedza jest konieczna.
"Wystąpiły nieprzewidziane okoliczności i nie mogę narażać cię na kontakt z moim chłopakiem, który mógłby mnie szukać, bo z tego co właśnie się dowiedziałam, znowu mu odbiło. An zna wiec nic jej nie zrobi. A to świr, możesz mi wierzyć..."
DOBRE SOBIE!
Cóż, była dość zawiła dyskusja. Minuty perswadowania i tłumaczeń. Ale oczywiście osiągnęłam swoje. Odchodząc, słyszałam, że zaczęła wystukiwać numer... Cudem byłoby, gdyby nic nie znalazła.
Aż pożałowałam, że się spóźniłam. Przekomiczna scenka. Z trudem powstrzymywałam śmiech. No, ale przecież ruszyć na pomoc? An?! Chcę jeszcze pobyć trochę w jednym kawałku na tym łez padole.
Dość szybko znalazłam się w pobliżu knajpki, nie zwracając niczyjej uwagi, jako, że pan Eustachy, zrobił dostatecznie duże zamieszanie wokół siebie. Skryta w cieniu, tuż za plecami jednego z gapiów, zdążyłam jeszcze żachnąć się, tak by zostało słyszane:
- I wierzycie staremu pijakowi? Nawet tutaj czuć od niego alkohol.
Głos w tłumie. Jeden z wielu. I nikt nie zauważył jego autorki. Ale przynajmniej zamęt się zasiał. I wątpliwości. Skupiska ludzkie...łeeech!
- Halo? - odpowiedziałam szeptem, stojąc u wylotu tej samej uliczki, w której skryła się An. Kilka metrów za jej plecami. - Kto mówi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 19:40, 25 Mar 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
- Vivian, to ja... - rzekłam, gdy tylko odebrała - Słuchaj, znikam stąd, byle dalej od baru... Zaszły pewne wypadki, może nawet miałaś okazję widzieć ten teatrzyk... Idę stąd, muszę się nakarmić, nie mam ochoty rzucać się jeszcze na każdą istotę, ale jestem wypluta. Musisz zająć się Andreą i moimi rzeczami. O tym facecie, którego szukam, i tak się niczego nie dowiem... no, przynajmniej nie teraz. Załatw nam jakąś przechowalnię, a mną się nie przejmuj...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 20:09, 25 Mar 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Po pewnym czasie Eustachy odzyskał przytomność i nieco składniej opowiedział raz jeszcze wszystko od początku. Zebrani mężczyźni umilkli nagle, uciszani jeden przez drugiego. Ktoś zabrał głos:
- Musimy się poradzić Pierre'a. Tylko on będzie wiedział, co robić. - kilka osób podchwyciło i zaczęli coś skandować - musimy go obudzić i się z nim naradzić.
- Dobrze gada! - krzyknął ktoś z boku.
- Dalej, idziemy! - teraz głos był jakby bliżej.
- Brawo, Jammy. Chociaż ty jeden masz łeb na karku! - ktoś podsumował.
Przy ogólnym podnieceniu i wrzawie cała grupa zafalowała, po czym ruszyła dziarsko (choć niezbyt szybko) wzdłuż ulicy, kierując się zapewne do jakiegoś domu.
Na samym końcu tej ekspedycji pojawiła się Andrea, która z trudem powstrzymując napady śmiechu, szła za staruszkami, mrucząc pod nosem:
- Muszę to zobaczyć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 20:23, 25 Mar 2008
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Mrrr...zapachniało armią. Nie lubię jak... Ach, zamilcz!
- Yes, sir - wysyczałam z lekkim chichotem do słuchawki. I wyłączyłam komórkę.
Takie to banalne. Takie oczywiste. A potem jak zwykle będzie na mnie.
- To panienka będzie mnie szukać. Miłej...ZABAWY życzę - powiedziałam dostatecznie głośno, by mnie usłyszała, ukłoniłam się teatralnie. I już mnie nie było...
...tam.
Zamieszanie...
Wtem coś zapiszczało...zaświtało może...mmm nie lubię tego słowa...w myślach:
Co to za ulica?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 20:35, 25 Mar 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
- Dziękuję - odpowiedziałam chłodno w ciemność, odkładając komórkę do kieszeni.
Setki obrazów przed oczyma - w jednej chwili. I tylko jeden wniosek, którego nie chciałam do siebie dopuścić, ale jednak...
Trudno... Nie mam wyboru.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 21:04, 25 Mar 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Tłum trzydziestu-kilku starszych panów przedefilował środkiem ulicy wprost do zakrętu w stronę parku, a potem jeszcze dalej, gdzie już niedługo znikną wampirzycom z oczu. W oknach, do tej pory zasłoniętych całunem nocy, błysnęło kilka niemrawych światełek - prawdopodobnie lampki nocne - jednak nikt nie wyszedł ani się nie wygrażał zakłócającym ciszę. Ślad za grupą znaczyły puste kartoniki służące za podstawki pod kufle z piwem i kilka tekturowych tacek wysmarowanych tłuszczem. Oprócz tego zapach potu, który niósł się jak swąd za trupem.
Mężczyźni coś miedzy sobą rozmawiali, ale byli już za daleko, aby Kainitki mogły cokolwiek wychwycić z ogólnego zamieszania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|