Autor |
Wiadomość |
<
Twórczy chaos
~
[Poezja] Mały cykl impresji z niezawesołej nocy
|
|
Wysłany:
Wto 0:18, 09 Paź 2007
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Aene
Alchemia
I. Prolog
próby zamiany w kryształ
przybrudzonych uczuć ludzkich
kamień filozoficzny
ze strzępków waty cukrowej
słów szeptanych bez mrugnięcia okiem
była kwatera ze szkła dla mysi-
królika z bateryjką naiwną wszczepioną
w samo sedno króliczego bytu
były kotary i świece i epokowy czar
była talia przechodzona
kart znudzonych i uległych
z melanżu myśli ulepione koło
i nad trójkątem pochylone czoło
ręce na krzyż obłędem gorejący
znak pokoju zakrwawiony gołąb
krzyk uśpiony rozdarł swe podwoje
wieczór przecinany blaskiem migoczącym
gwiazdy pospadały na stół
i słowa zyskiwały rację bytu
stara porządna alchemio
dobra matczyna alchemio
zła i wyrodna alchemio
jeśliś jest otwórz się
(potłukła się kula nagle zabarwiona potoczyła pod szafę pełną strachu)
posyłam w ogień zmiłowania warte
myśli litością nabrzmiałe i wolą
by jeszcze jedną odkryć z brzegu kartę
skrytą w jarmarcznym tłumie parabolą
(na widelcu tkwi kęs dla wygłodniałego psa - palec wiedzy)
matko złocista
matko wiekuista
matko lśniąca
plazmo zajebista
krwawiąca płastugo
flądro wypaczona
jeśliś jest...
inkantacje zwierciadeł pochylonych czule
jak na ironię - bo uśmiech w nich jeszcze krzywszy
o matko...!
(wypadł nóż z dłoni prześmiewczo polnym konikiem)
kryształ zerżnięty po stokroć
niższe czucia
zadymione na brzegach krawędzie
naszych modlitw
kryształ
fontanna w niebo najszczerszego śmiechu
kropelki złudzeń i ludzkiego potu
II. Rytuał
spasiony księżyc chytry kupiec nocny
łasił się do szyb ze swym szeleszącym
towarem brokatem galaktycznym
obudziły się ścienne ośmiokąty
i drapieżne pentakle o wybujałych zębach
gryzły rośliny nadświadome
wdychały proch historii
kurz zmacerowanych stronic
i zaczął się rejwach
łącznie z nieprzystojnym gromkim "heeej!" braciszka zegara
nocnego obiboka co raz na jakiś czas łaskawie wybije
co trzeba (i pentaklom zęby)
z królestwa rytmów poselstwo
tych wszystkich Puków i stuków
trajkot przezroczysty
wdarł się do wnętrza czaszki
służącej za lichtarz
firmamenty
ekskrementy
nocne boskich praw przekręty
ta - daaam!
ironia bliznuje nie zabliźnioną uśmiechem
ranę otwartych ust oszalałych
słowami pieśni i nadgryzieniem
z przejęcia warg w pieszczocie
powtarzania
skandowania
nawoływania
przeklinania
powzdychania-do-dziejów-zarania
a jednak płoną
firmamenty
i księżyc ucieka
zadzierając
nagle czerwieńszą
zbrokaconą i zbrukaną
spódnicę
III. Co to jest ?
tak naprawdę to nie wiadomo
że wiadomo
chociaż wiadomo już dawno
że nie wiadomo
staramy się jednak
to niewiadome powiadomić
że wiemy o tym
że się nam niewiadome tak wiadomością kryć nie będzie
nie wywinie
wiadomo
mamy swoje tajne sposoby
lecz nie wiadomo czy wam wiadomo
jakie one są
no bo jakie ?
nie wiadomo
my wiemy
i w niewiadome gramy
w zielone i fioletowe
reguły gry
w nie wiem-nie powiem-udaję
dlatego szeptem i wiarą
pleśniejemy fiołkowo
w zielone kropki
technika maskująca
IV. Ciągłość
dzianie się
dzierganie
błysk błysk migają druty
palce kręcą młynka
wywija kozioł z baaaardzo długą brodą
śmiech na sali
on też zawsze będzie
śmiejmy i dziejmy się
nikt nie powie: nieroby
produkujemy środki wzmacniające
kolej rzeczy
suplementy egzystencji
V. Ogień
żółtoczerwone maźnięcie znikąd
ale i z farby i z drewna i z uporu
zakazana rozkosz salamander
fantazja menady napalonej świcy
gryząca pewność cofająca rękę
dymiący garnek przetrwania nad nim
między parą a dłonią z chochlą
wygłodzone twarze dzieci-fretek
pamięć zniweczona zastrzykiem złości
pismo topniejące w pomarańczowej chmurze
cichy stosunek miłości i śmierci
skwierczące komary przypalone gzy
wiedza zamknięta w puchnących bąblach
motyw obronny w wykrzywionej twarzy
zapamiętany jaskrawy ten obraz
co się podoba ale przy tym parzy
VI. Liczby
a jednak liczby
dobre ilości
wszystko się zmieści
nie nie zmieści
wszystko musi się zmieścić
pomieścić w rejestry
słowo-rozkaz ma inne brzmienie
i już można upychać że hej
zliczać dodawać mnożyć kantować
kreślić i skreślać kości rachować
pastylek sześć trzy krople
pół snu pół jawy
i trochę międzystanu
szafranu
kurkumy
bezwstydu
i dumy
i nuta z andrutem
i nogi obute
trzy grosze ? a proszę
i lewa z atutem
palisada palindrom palimpsest paliwoda
trochę szkoda
była młoda
cicha woda
brzegi rwie
w kratkę
i trzeba łatać
a co
do roboty!
czego się szczerzycie ?
pięciorożne kutafony
myślą może że demony
okrag spasł się nie pomieści
tych tysięcy czterech co napisane
w księdze ksiąg
po kiego krąg?
wycyrklowany chochlik ukradł w końcu cyrkiel
szkoda atłasu żeby gonić go
umykający wzór gdzie by poszedł dokąd
już nie myślę nad tym patrzę:
- - - - - - - - - - - - -
kurwa... a jednak ośmiokąt!
VII. Zrezygnowane rękawiczki
opadający poryw
złamana biel
zamglona soczewka
oka które miało mi rzec
co do cholery jest
dłonie dobre moje dłonie
jak dziecko
"mama, mama, zgadnij, gdzie jestem ?"
woła zakrywając oczy
dobre moje dobre dłonie
zarękawiczone
teraz są stanowcze
teraz widać na czarnej skórze
te wszystkie poważne zgięcia i lśnienia
które nadają wyrazu
wszystkim bredniom jakie wymyślił twórca
bez rękawiczek
liczę
na coś jednak muszę liczyć żeby się liczyć
(straty wliczam no a jak)
odzywa się zgagą ta podła złośliwa nie dająca się zaliczyć maestria
trójkątny gest
kogoś co "w życiu widział"
stukające palce
jak stuk kości dyndających na wietrze
może jestem
może mnie nie ma
tak siebie pytają
dłonie dla siebie obce
gdy prawa dotyka lewej
pytając
czy jest prawą
szepczą w półuśmiechu opuszkami
zawsze ruchliwe niepokorne kciuki
VIII. Epilog
jedna noc się przytrafiła
i ta jedna wystarczyła
blask ekranu przywodzi mi na myśl coś w rodzaju
"faktycznego niezaprzeczalnego istnienia i oddychania"
jedna noc by głupotę i próżność
wydumać i wydmuchać na tyle
by stały się panią metaforą
kapelanem będzie kubek po herbacie
albo ja wiem
wysypię się razem z fusami przez okno
albo może nie (zmoknę)
kapitalne rozwiązania
zanim pokładły się spać
przyszły zawiązać mocny supeł
na mojej "zdolności do czegokolwiek"
kubek jest biały z zielonym paskiem
nie ten ornat co trzeba
09.10.2007; 00.09
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 22:52, 12 Paź 2007
|
|
|
Alice in Gothland
|
|
Dołączył: 07 Lis 2006
Posty: 1659
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Zainteresował mnie stworzony tutaj klimat... [chociaż moim zdaniem niepotrzebnie jest w którymś miejscu "kurwa", a w innym "zajebista" ] Ogólnie i tak nighty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 0:07, 13 Paź 2007
|
|
|
Shak Burz Huni-latub-ob
|
|
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 1805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Skawina (koło Krakowa)
|
|
Mogłabyś podzielić ten wiersz na zdania, używać przecinków i takich tam, łatwiej by się wtedy czytało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 13:03, 13 Paź 2007
|
|
|
Szmaragdowa Wiedźma
|
|
Dołączył: 09 Maj 2006
Posty: 9477
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: rybnik/katowice
|
|
'ułatwianie' odbioru poezji...? feasuro, nie sądzę, by takie zabiegi były konieczne...
jestem pod wrażeniem. niedługo z pewnością przeczytam raz jeszcze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 22:07, 13 Paź 2007
|
|
|
Shak Burz Huni-latub-ob
|
|
Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 1805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Skawina (koło Krakowa)
|
|
Chodzi mi o techniczne ułatwienie czytania, a nie "odbioru poezji". Myślę, że co inteligentniejszy czytelnik domyśli się sam gdzie te przecinki powinny być. Lecz przecinki wymyślono właśnie po to aby się nie trzeba było domyslać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 16:13, 30 Paź 2007
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Prosto z pieca... Kawałek prozy poetyckiej...
Aene
Poza kadrem
Piszę to z wyprzedzeniem, wiem.
Z wyprzedzeniem mierzonym w latach świetlnych.
Twoja pamięć z tytanu wytrzyma, przetrzyma...
Kiedyś wszystkie róże obudzą się bez głów i nie będziemy mieli przez co patrzeć.
Gwiazdy są nie do otarcia - brakuje nam łez.
Kiedy przechodzimy wzdłuż tych samych ścian i szyb, kiedy mijamy tych samych przechodniów, nie myślimy jeszcze o tym...
Zresztą, po co ja ci to mówię...
Piszę z wyprzedzeniem, wybacz natręctwo słów.
Pokój odświętny i wystrojony w arabeski domysłów. W tym pokoju zatańczymy nasze dwubarwne tango, nakreślimy nową fakturę mniejszej sztuki, wypijemy i będziemy się śmiać, a potem arabeski zgasną pod spojrzeniem kotar, tak jak zgasną dwie świece i łzy ich skrzepną w niechrzczonych lichtarzach.
Każde z nas jest miękkie, ale uparte; tworzymy nową jakość, dostępną tylko władzy naszych zmysłów. Reszta jest dagerotypią. Błądzimy z ustami zaciśniętymi do krwi. Kiedy ja wiem, wypieram się, by dać ci czyste konto; ty wpisujesz znaki, które są mi wiadome, a przecież pieczętujesz szczelnie to niepozorne naczynie - serce, w którym pływa embrion mego nowego sumienia - żyję w nim, lecz nie pytam...
Przyjdzie moment, kiedy bańka półsensu pęknie tuż koło naszych uszu i ogłuszy nas... Ale do końca nie będziemy patrzeć w tę stronę, by zwykłemu końcowi nadać posmak wielkiej tragedii.
Tworzymy sobie koszmar, ty wiesz o tym dobrze, to ma dopiero smak, ostry i wyrazisty, jak tabasco, wystarczy kropla... Tych wszystkich strachów wysnutych przez pokolenia z kłębka ludzkiego grzechu, manifestowanego odgłosem grzechotnika i trwożnym alarmem szarej wiewiórki.
Wybacz mi.
Daj wybaczyć sobie.
Kiedyś otwierały się przed nami linie papilarne naszego bóstwa... Szliśmy koleiną z rozkrzyżowanymi rękoma...
Już nie śnią mi się tory kolejowe.
Zamiast nich widzę plamę czegoś, co udaje kolor; a potem podchodzę do niej z krzyżem i w tym miejscu powstaje czarna dziura.
Wszystko kiedyś ulegnie przetarciu, rozerwaniu, potem strzępki powielonej w różnych wytworach jaźni odkopią archeolodzy nowej generacji...
Żegnaj. Do widzenia... Tak, do widzenia - przecież to chcesz usłyszeć...
Spojrzymy sobie w oczy i potem będziemy już tylko nasłuchiwać rozkoszy miasta i rynien pojękujących od dżdżu...
Ręce prędko schowamy do kieszeni, bo wtedy będzie zimno. Bardzo zimno. Ja zapomnę rękawiczek, co będzie bez znaczenia...
Potem dwa uśmiechy, para zgranych gestów i nasze buty zburzą troskliwy porządek kałuż porozkładanych równo, jak serwetki dla ucztujących wysoko...
Ach, no i oczywiście nie bierz rzeczy przez pryzmat.
Do widzenia, do widzenia...
Poza kadrem nie będzie niespodzianki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 17:54, 31 Paź 2007
|
|
|
Queen Of The Diamonds
|
|
Dołączył: 01 Lip 2007
Posty: 1455
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Świdnica
|
|
kolejny raz mnie zadziwiasz królowo
jestem zachwycona!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|