Autor |
Wiadomość |
<
Psychologia i socjologia
~
Romantyczny temat związkowy
|
|
Wysłany:
Śro 22:18, 08 Sie 2007
|
|
|
Ciemność
|
|
Dołączył: 05 Sty 2007
Posty: 472
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
|
|
Chcę Was zapytać o wasze konto uczuciowe- jak sobie wszystko wyobrażacie. Jeśli jesteście już związani- czy to jest ta ostatnia miłość, czy jeszcze wszystko może się zdarzyć? A jeśli nikogo nie macie- czy jesteście zdeklarowanymi i zadowolonymi z życia singlami, czy może szukacie kogoś? A jeśli szukacie- to czego? Miłości romantycznej, takiej, na całe życie, czy może zabawy?
Mam nadzieję, że tematyka Wam się spodoba:)
edit: no i jeszcze, na koniec.. Czym jest dla Was związek w obecnym stanie. A może raczej czym miałby być
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 22:36, 08 Sie 2007
|
|
|
Czarna Kucharka
|
|
Dołączył: 13 Maj 2007
Posty: 2630
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Bielsko-Biała
|
|
Moje życie uczuciowe zazwyczaj jest jednostronne i z mojej strony.Pewnie to wina wieku,podejrzewam też,że braku urody no i charakteru.Chciałabym by ktoś mnie pokochał z wzajemnością,no ale jak nie ma to nie ma.Żyję w oczekiwaniu na cud
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 22:39, 08 Sie 2007
|
|
|
Wujek Samo Zło
|
|
Dołączył: 05 Sie 2007
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
|
Stan obecny: od 02.06.2007 wolny po 22 miesiącach związku z jedyną jak na razie kobietą, którą widziałbym w roli matki swoich dzieci.
Psychicznie: pozbierałem sie zadziwiająco szybko. Nie sądziłem że jestem aż tak odporny, choć coś tam się jeszcze pewnie tli gdzieś głęboko, gdzie nawet ja nie widzę
Plany na przyszłość: za dwa lata będę magistrem i spadam na doktorat za granicę, trzeba by naprawdę niezwyklej kobiety żebym zrezygnował z tych planów. Jeśli taka się nie trafi to stan wolny i swawolny welcome to.
A ogólnie: uważam że w życiu albo robi się coś na 110% albo w ogóle. Odnosi się to też do zaangażowania emocjonalnego w związek. Albo miło spędzony wieczór i rano "do widzenia", albo poważnie, bardzo poważnie. Nic pomiędzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 22:44, 08 Sie 2007
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
A ja nie mam życia uczuciowego i nigdy nie mialam. Nie wiem jak to jest kochać i czy w ogóle jestem do tego zdolna. Dla mnie to tylko słowa, których znaczenie znam teoretycznie.
Szczytne ideały: inteligentny, nadwrażliwy, zamyślony wampir(ha...odnosi się to do mojej osobistej definicji tego indywiduum), który by zawładnął moim sercem i komu mogłabym zaufać. Ktoś, kto by mnie fascynował i docenił.
Mówiąc szczerze...wolałabym cierpieć niż nie czuć nic.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 23:00, 08 Sie 2007
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Hm... Temat-rzeka.
Jestem singielką. I z wyboru, i z tego, że tak wyszło.
Po pierwsze: Długo czekałam na to i długo o to walczyłam, żeby żyć jak najbardziej osobistym życiem; zindywidualizowanym prądem, niekiedy chętnym do współuczestnictwa w życiu innych, ale jednak swoim - życiem. Pewnie, dużo jeszcze do osiągnięcia: nie mam jakiejś super pracy, jestem finansowo zależna od rodziców, wciąż studiuję , mieszkam z rodziną. Ale mam już tę piędź ziemi, którą z radością uprawiam i nie oddam z niej ani kawałka gruntu. Nadal zresztą muszę rozstawiać straże, bo nie jestem do końca akceptowana prze otoczenie, które, nawiasem mówiąc, jest środowiskiem na tyle dla mnie sztucznym, że do głowy nie przyszłoby by mi iść na ustępstwa tylko dlatego, żeby ktoś na mnie krzywo nie patrzył. Chcę realizować siebie, a związek - związek z miłości, innego sobie nie wyobrażam - to jest albo-albo. Nie ma rozwiązań pośrednich.
Drugi powód? Cóż, jak do tej pory trafiałam połówkowo: albo ja w kimś, albo ktoś we mnie:-). Bez wzajemności. Poza tym ma dosyć sprecyzowane wymagania, a na linii; dom-praca-uczelnia-okazjonalne wypady na miasto nie ma zbyt dużego pola do sprawdzania tych wymagań w praktyce.
Czasem faktycznie narzekam... Ale z drugiej strony.. człowiek łatwo się przyzwyczaja, to primo, secundo - uważam, że człowiek z intensywnym życiem wewnętrznym i twórczym stosunkiem do świata jest już niejako samotnikiem z natury, a jeśli już żyje wespół z kimś - coś zawsze ginie z jego bogactwa... Ja pracuję nad tym, co we mnie osobiste i duchowe, nad owym wnętrzem. A to wymaga skupienia:-)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 23:21, 08 Sie 2007
|
|
|
Zachód Słońca
|
|
Dołączył: 24 Kwi 2007
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Łódzi
|
|
Stan w którym teraz jestem wygląda jak wolność, ale smakuje jak śmierć... to pewnie coś pomiędzy. Zawsze uważałem, że dwoje ludzi to idealny kompromis między samotnością, która potrafi boleć, a życiem w stadzie, które mnie mierzi.
Miłość potrzebuje spalonej ziemi, na innej nie jest w stanie urosnąć. Prawdziwie kochasz, kiedy nic, absolutnie nic z tego nie masz. Dla kochanków cierpienie to podstawa. Kształtuje ich, zmienia, uszlachetnie, uczy, degeneruje, upadla, uwzniaśla. Mogą się nim licytować i używać swoich blizn jako argumentów w kłótni. Kochankom, wspólne cierpinie sprawia swoistą rozkosz. Łatwo jest być szczęśliwym wraz z innymi ludźmi - gdy się smiejesz cały cholerny świat śmieje się z Tobą. Ale spróbuj namówić kogoś do wspólnego płaczu.
Pełne zjednoczenie z drugim człowiekiem - tego szukamy. Kiedy ona się uśmiecha, czujesz radość, opromienia Cię jej szczęście, kiedy ona płacze, zaczynasz ją wypytywać co się stało ponieważ potrzebujesz bodźców aby czuć to, co i ona.
Kiedy się skaleczy, chcesz wziąść nóż i przeciąć swoją skórę w tym samym miejscu, aby móc powiedzieć - 'widzisz ? czuję to samo, jestem z Tobą... nigdy nie będziesz sama"
Jestem sam od kilku miesięcy, nie dostrzegam nikogo, kto mógłby sprawić, że zapomnę o tym co było, kto przyćmi moją przeszłość, sprawić, że spalona ziemia wyda plon (głębokie, eh ?), a nim to nie nastąpi nie mam zamiaru wiązać się z nikim innym.
Swoją drogą, nie przestaje mnie zadziwiać fakt, że są ludzie, ktorzy uważają mnie za 'kobieciarza'... dla mnie to gorzki żart z którego mogę się śmiać, każdej samotnej nocy, a jeszcze pewnie wiele takowych przede mną...
P.S Mmm... wybaczcie mój długi i rozbudowany post, ale nie miałem czasu napisać krótszego
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Śro 23:23, 08 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 23:23, 08 Sie 2007
|
|
|
Malk Content
|
|
Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 3242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 356 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ aktualnie Chrzanów
|
|
Lecz jesli znalazłabyś kogoś, kto byłby twym odbiciem, a kto nie ograniczałby cię, lecz wspierał w chwilach zwątpienia...
Samotnik który nie wchodziłby ci w drogę ani ty jemu w twórczym szale...
czyż nie byłby to ideał?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 23:47, 08 Sie 2007
|
|
|
Noc Bezgwiezdna
|
|
Dołączył: 20 Cze 2007
Posty: 651
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
pozwolcie iz zacytuje fragment pewnej filozofii
Cytat: |
Najważniejszą osobą dla człowieka jest on sam. Egoizm, oczywiście. Często pada pytanie, czy ktoś taki może naprawdę kochać? Kogoś jeszcze, oprócz siebie? Może. Oczywiście, że może, w dodatku o wiele pełniejszą miłością niż ta proponowana przez środki musowego przykazu.. to znaczy środki masowego przekazu. Miłość wg nich wiąże się z oddawaniem siebie, poświęcaniem siebie na rzecz idei - co nie czyni człowieka szczęśliwym (jakże by mogło?) a przez to unieszczęśliwia też drugą stronę - ponieważ człowiek nieszczęśliwy ani nie potrafi ani nie jest w stanie dać szczęścia komuś. Może się poświęcać do upadłego, lecz nic dobrego z tego nie wynika. Najpierw trzeba być samemu szczęśliwym - potem można myśleć o związku. Inaczej związek staje się cyrkiem, w którym dwie niedojrzałe i nieszczęśliwe jednostki starają się uzupełnić wewnętrzne braki i skrzywienia za pomocą drugiej osoby. Czasem ta warstwa jest ukryta, czasem po prostu mało znacząca i związek jest pozytywny, szczególnie, jeśli obie strony są świadome własnych potrzeb i pragnień w tym zakresie, i potrafią ze związku stworzyć coś nie tylko przyjemnego, ale i ze wszech miar pożytecznego dla obojga. Przypominam, że świadomość siebie jest dla człowieka wręcz obowiązkiem a związki są wbrew pozorom po to, by się rozwijać, a nie poświęcać. Miłość nie jest poświęceniem siebie. Pełna miłość łączy się ze zrozumieniem drugiego człowieka - a wtedy działanie na jego korzyść jest naturalnym i przyjemnym uzupełnieniem Całości. |
Kiedyś nie zgodziłbym się z tym do końca, ale po przebytym niedawno długim i wspaniałym (z początku) związku stwierdzam, że obie strony powinny być świadome siebie, swoich potrzeb i celów aby móc łączyć się w pary i zaplatać to ze sobą tworząc jedność. Kiedy jedna polówka przestaje sobie radzić z sobą samym jednocześnie cały związek zaczyna kuleć aby w końcu się przewrócić i przestać istnieć. A potem, jak wiadomo, chora jednostka pozostaje ze swoimi problemami sama, a zdrowa bardzo szybko dochodzi do siebie i znajduje sobie nową (zdrową) połowę związku
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 23:51, 08 Sie 2007
|
|
|
Wujek Samo Zło
|
|
Dołączył: 05 Sie 2007
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
|
Dobrze powiedziane, zgadzam się w 100%
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 0:17, 09 Sie 2007
|
|
|
Zachód Słońca
|
|
Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
|
Od połowy lipca jestem w związku który ma duże szanse na bycie długotrwałym i szczęśliwym.
Dla mnie związek musi się opierać na wspólnocie intelektualnej i fizycznej. Całkowita głasnost i swoboda, w końcu to byłby absurd krępować się przy najbliższej osobie. Wzajemne zrozumienie i opieka.
Z doświadczenia widzę, że dobry związek musi spełniać trzy warunki - nie może być dużej dysproporcji intelektualnej, nie może być dysproporcji w uczuciach jakimi obie strony się darzą i obie strony muszą być podobnie ukształtowane emocjonalnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 8:33, 09 Sie 2007
|
|
|
Nocny Łowca
|
|
Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 1155
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Suwałki, niestety...
|
|
Życie uczuciowe? Tak jak już kiedyś pisałem, w zasadzie nie posiadam "uczuć wyższych". A że nigdy ich nie miałem, to mi ich nie brakuje.
Od września zeszłego roku jestem samotny... i jakoś sobie nie wyobrażam, by mogło by się to skończyć...
Całe życie szukam dziewczyny z którą mógł bym stworzyć związek oparty na braterstwie dusz (czy tego co ja tam mam ) i wspólnocie zainteresowań.
Takiej, w której towarzystwie lubił bym przebywać, z którą fajnie by mi się gadało i do której czuł bym głęboką przyjaźń (to najbliższe miłości co kiedykolwiek udało mi się osiągnąć).
W dodatku takiej, która zaakceptowała by mnie w całej mojej postaci (łącznie z moim wrodzonym gotycyzmem, huśtawką depresja-nakręcenie, specyficznym podejściem do życia, czy nieskończoną niechęcią i obrzydzeniem do dzieci we wszelkich postaciach).
Niestety, o ile pierwszy warunek to naprawdę nic, o tyle ten drugi wydaje się nie do spełnienia...
Związków (krótkich, najdłuższy trwał pół roku) przeżyłem dużo... Zbyt dużo... I kiedy skończył się ostatni, postanowiłem że znudziło mi się szukanie... Spotkałem sporo takich, z którymi potencjalnie mógł bym zostać, ale żadnej takiej, która by chciała zostać ze mną (kiedyś stwierdziłem, że każdego chętnie wpuszczę do mojego świata... niestety wszyscy zaraz stamtąd uciekają :-\
Po prostu już nie wierzę że mógł bym spotkać odpowiednią osobę. Może po prostu takich nie ma?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 9:18, 09 Sie 2007
|
|
|
Nie wiadomo co
|
|
Dołączył: 21 Maj 2007
Posty: 2761
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
W sumie to nie jestem sama, portzebuje wsparcia, gdy sie cos w domu dzieje, więc mam przyjaciela- chłopaka:-) Ponieważ naprawde sie Nam super gada to... nie jest to dla mnie tylko zabawa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 10:18, 09 Sie 2007
|
|
|
Czarna Kucharka
|
|
Dołączył: 13 Maj 2007
Posty: 2630
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Bielsko-Biała
|
|
Ja siebie uważam za niedojrzałą dla jakiegoś poważniejszego związku,nawet gdyby kandydat się trafił.Jestem za bardzo egoistyczna i sama nieświadomie robię wszystko dla siebie nie licząc się często z uczuciami innych.Na pierwszym miejscu jestem ja i moje,reszta powinna tak samo o siebie zadbać jak ja to robię.Jestem zdolna do poświęceń dla kogoś,jednakże za często spotykam się z niewdzięcznością,a to rzecz która mnie razi najbardziej,bym cokolwiek poświęcała dla osoby,która tego nie oceni.No i oczywiście zgodzę się z tym,że najpierw trzeba samemu być szczesliwym by stworzyć udany związek-jak na razie tego nie spełniam a swoimi problemami i tak obarczam wielu ludzi, za co mnie muszą skrycie nienawidzić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 10:18, 09 Sie 2007
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Alone.
Zawsze myślałem, że to z tzw. "wyboru", czyli działanie zgodnie z jakimś wewnętrznym postanowieniem, ale obecnie nie jestem już taki pewien.
Inna sprawa, że - przyznam się bez bicia - nie za bardzo miałem styczność z przedstawicielkami płci przeciwnej w życiu. W gimnazjum w klasie nie miałem żądnej dziewczyny (taki profil), w liceum (profil zbliżony do tego z gimnazjum) w całej szkole było może z kilkanaście sztuk (oczywiście akurat nie u mnie), a teraz, na studiach (uczelnia techniczna, gdzie kobiet jak na lekarstwo), kolejne panie wykruszają się w takim tempie, że ledwo się człowiek z kimś zapoznaje, a tu ten ktoś znika z jego życia (bo większość jest spoza).
Może na starość coś mi się już robi, ale jednak dochodzę do wniosku, że zbudowanie własnego domu, wychowanie dziecka i posadzenie drzewa to nie jest głupi pomysł.
A może trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, bo jak na razie to większość życia przeleciała mi nad książkami albo przy kompie. Chociaż z drugiej strony, może tak ma być.... ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 10:36, 09 Sie 2007
|
|
|
Nie wiadomo co
|
|
Dołączył: 21 Maj 2007
Posty: 2761
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Koval napisał: |
Alone.
Zawsze myślałem, że to z tzw. "wyboru", czyli działanie zgodnie z jakimś wewnętrznym postanowieniem, ale obecnie nie jestem już taki pewien.
Inna sprawa, że - przyznam się bez bicia - nie za bardzo miałem styczność z przedstawicielkami płci przeciwnej w życiu. W gimnazjum w klasie nie miałem żądnej dziewczyny (taki profil), w liceum (profil zbliżony do tego z gimnazjum) w całej szkole było może z kilkanaście sztuk (oczywiście akurat nie u mnie), a teraz, na studiach (uczelnia techniczna, gdzie kobiet jak na lekarstwo), kolejne panie wykruszają się w takim tempie, że ledwo się człowiek z kimś zapoznaje, a tu ten ktoś znika z jego życia (bo większość jest spoza).
Może na starość coś mi się już robi, ale jednak dochodzę do wniosku, że zbudowanie własnego domu, wychowanie dziecka i posadzenie drzewa to nie jest głupi pomysł.
A może trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, bo jak na razie to większość życia przeleciała mi nad książkami albo przy kompie. Chociaż z drugiej strony, może tak ma być.... ? |
Może rzeczywiście tak musi byc. Ja jakoś tak często mam z płcią przeciwną do czynienia, nie mówie, że jestem z tego zadowolona
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|