Autor |
Wiadomość |
<
Psychologia i socjologia
~
Monogamia, poligamia, wolne związki?
|
|
Wysłany:
Nie 21:55, 28 Wrz 2008
|
|
|
Czarna Kucharka
|
|
Dołączył: 13 Maj 2007
Posty: 2630
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Bielsko-Biała
|
|
To, że media wypaczają obraż na pewne sprawy, jest niestety faktem i trudno się z tym, co napisałaś nie zgodzić. W języku rosyjskim często co do drugiego przypadku używa się dość ładnego okreslenia konkubinatu- w wolniym i koślawym tłumaczeniu można to nazwać "małżeństwem obywatelskim" To brzmi i dość formalnie i jest częście używane zarazem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 19:41, 29 Wrz 2008
|
|
|
Jasność
|
|
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
niestety to prawda - u mnie słowo "konkubinat" też pociąga za sobą konotacje negatywne - natychmiast kojarzy sie z jakąś pijacką rodziną, żyjącą w melinie. z wykształcenia jestem germianistką i np. w języku niemieckim związek nie będący formalnie małżeństwem nazywa sie zupełnie neutralnie i nie budzi zadnych negatywnych skojarzen.
osobiscie naleze do grona wierzacych w milosc "az po grob". jestem obecnie zareczona - znamy sie od dwoch lat, slub planujemy na przyszly rok. on jest rozwodnikiem - takie studenckie malzenstwo, ktore sie rozstalo od razu po studiach. nie ma to dla mnie jakiegos wiekszego znaczenia. wierze, ze bedziemy taka para, co w wieku 80 lat bedzie sobie dreptać pod reke po parku
interesowalo mnie poprzednie malzenstwo mojego mezczyzny, za to on nigdy nie interesowal sie moimi "bylymi".
dla mnie slub to ostateczne wziecie odpowiedzalnosci za druga osobe - za wspolne zycie. biorac slub mam swiadomosc, ze jemu bedzie w naszym zwiazku tak dobrze, jak ja mu to umozliwie. i odwrotnie.
dlatego - mimo ze nie mam nic przeciwko wolnym zwiazkom - nie chcialabym cale zycie pozostawac w takim zwiazku bez slubu. wg mnie "papier" jednak ma znaczenie - z wolnego zwiazku latwiej jest odejsc, a w malzenstwie ludzie jednak chyba bardziej staraja sie pokonac ewentualne trudnosci. oczywiscie, ze "papier" nie daje gwarancji na szczescie czy udany zwiazek, ale wydaje mi sie, ze jesli ktos bierze slub "swiadomie" - wie, ze zaczyna byc odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale tez i za druga osoba.
pewnie po 10 latach, jak bede rozwodka, zmienie zdanie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 21:51, 29 Wrz 2008
|
|
|
Aksamitna Mgiełka
|
|
Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
|
|
Exile jest moim konkubentem. Zarąbista świadomość.
Co do miłości na całe życie - jak najbardziej w nią wierzę, chociażby dlatego, że nie nazywam miłością tego, co łączy parę przez góra pierwsze cztery lata związku, czyli zauroczenie "nowością".
Ślub to na pewno fajna sprawa, ale dla mnie branie ślubu po dwóch czy trzech latach bycia razem to stanowczo za wcześnie. Jasne, że "zawsze można się rozwieść", ale chyba nie o to chodzi.
Inna sprawa, że w wieku dwudziestu kilku lat jeszcze się ma czas na takie "testowanie", ale potem człowiek chciałby mieć - dajmy na to - dzieci i stąd bierze ślub szybciej, niż by chciał. I tak oto życiem uczuciowym rządzi przypadek... Jak patrzę na niektóre pary, to mam wrażenie, że wiele osób bierze ślub tylko dlatego, że poznało daną osobę w "odpowiednim" do ślubu momencie życia. Gdyby poznały się wcześniej, to by się rozstały po paru latach i ślubu by nie było.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|