Autor |
Wiadomość |
<
Psychologia i socjologia
~
Miłość jako bezlitosny kat...
|
|
Wysłany:
Pon 2:07, 31 Gru 2007
|
|
|
Roztańczony Pył Świata
|
|
Dołączył: 20 Maj 2007
Posty: 855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Metropolia Górnośląska
|
|
to nie miłość jest chorobą psychiczną tylko to jak niektórzy na nią reagują. zresztą, co do tych 14-17, jak byłem młodszy to też mi się wydawało n razy że "to jest ta i jak nie ona to żadna", i też czasem różne autodestrukcyjne myśli mi po łbie chodzily. ale za którymś razem się kapnąłem, że już parę razy tak mówiłem a potem znów dostawałem p****olca, więc trochę mi się podejście poluzowało. ale to dopiero jak przekroczyłem dwudziestke.
miłość jako taka raczej nie szkodzi, bardziej przywiązanie...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gyenshin dnia Pon 2:13, 31 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 18:55, 01 Sty 2008
|
|
|
Zmierzch
|
|
Dołączył: 18 Lis 2007
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Gyenshin napisał: |
heh, mnie dopiero niedawno życie uświadomiło, co to znaczy być kochanym a samemu nie kochać, tylko po prostu bardzo lubieć. z dwojga złego wolę już sytuację odwrotną więcej emo, ale mniej stresów |
Najgorsza jest odpowiedzialność, za tego biedaka/biedaczkę, który gotów jest góry przenosić dla tej miłości, albo sobie krzywdę zrobić. A czasem to nawet szantażować emocjonalnie. Jednego takiego wyrzuciłam do śmieci, żeby się nie stresować więcej "bo facet jest gotów coś sobie zrobić". Aż tak go nie lubiłam żeby sobie nerwy zszarpać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 19:28, 01 Sty 2008
|
|
|
Roztańczony Pył Świata
|
|
Dołączył: 20 Maj 2007
Posty: 855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Metropolia Górnośląska
|
|
no ja na szczęście wykręciłem się sianem i jedyne co mnie dotknęło to niezbyt natarczywy szantaż emocjonany ale fakt, to poczucie "odpowiedzialności" potrafi z deka znerwicować. a do tego niby czemu je w ogóle mieć? w końcu w sprawach uczuciowych każdy ryzykuje... takich już ich urok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 20:07, 01 Sty 2008
|
|
|
Zmierzch
|
|
Dołączył: 18 Lis 2007
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
jakkolwiek by nie było jeśli już zaistniało stadium związku to tej odpowiedzialności nie da się uniknąć, ew. inni nią ciebie obarczą. Gdyby wszyscy mieli podejście do człowieka bardziej liberalne nie byłoby problemu. Bądź co bądź zawsze byłby sam sobie winien, i nikt nie szukałby diablicy (to ja;)) do spalenia na stosie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 20:43, 01 Sty 2008
|
|
|
Roztańczony Pył Świata
|
|
Dołączył: 20 Maj 2007
Posty: 855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Metropolia Górnośląska
|
|
z tym obarczaniem to już też taki niestety urok spraw uczuciowych
w końcu gdyby dało się do nich podchodzić z pełnym dystansem, to mogłyby stracić sporo ze swojego uroku. a nawet gdyby nie, to dopasować się w taką parę, żeby była w tym dystansie jako taka równowaga, byłoby cholernie trudne.
więc lepiej trzymać umiarkowany, żeby móc przeżywać uniesienia, ale też w odpowiednim momencie umieć dać sobie spokój
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 23:08, 03 Sty 2008
|
|
|
Zachód Słońca
|
|
Dołączył: 22 Lip 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Poznań
|
|
Gyenshin napisał: |
więc lepiej trzymać umiarkowany, żeby móc przeżywać uniesienia, ale też w odpowiednim momencie umieć dać sobie spokój |
Ale czy to możliwe? można sie zupełnie w całości zaangażować nawet o tym nie wiedząc...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 23:23, 03 Sty 2008
|
|
|
Roztańczony Pył Świata
|
|
Dołączył: 20 Maj 2007
Posty: 855
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Metropolia Górnośląska
|
|
ano można, chociaż nie wiem czy tak do końca nie wiedząc... przynajmniej ja generalnie czasem pchałem się na ślepo, ale świadomie
a taki dystans utrzymać się da, na początku jest nawet wskazany. problem w tym żeby był stosowny do sytuacji, a to się nie zawsze udaje tak jak trzeba. i potem raz człowiek uchodzi za zimnego drania, a raz za napalonego szaleńca
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 23:38, 03 Sty 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Niestety (dla mnie niestety, są tacy, co dążą do "wyziębiania reakcji"), ja już coś takiego - szantaż emocjonalny, emocjonalne "rozmiękczenie" - przeszłam i uodporniłam się na tyle skutecznie, że... cóż, mogę tylko rzec: "Mój urok osobisty wymyka mi się spod kontroli i cóż, może Cię dopadł, ale to nie moja wina". Piszę to z dużym uproszczeniem, gdyż cyniczną manipulatorką ludzkimi uczuciami, osobą bawiącą się czyimś afektem - nie byłam i raczej nie zostanę, mam swoje zasady i na pewno nie rajcowałoby mnie to, że ktoś dla mnie usycha, a ja patrząc nań przymglonym wzrokiem myślę: "męcz się, bo mnie to kręci"...
Ale miałam do czynienia z bardzo niemiłą sytuacją: robieniem płaczliwych scen, gadaniem o samobójstwie, wymuszaniem relacji partnerskiej gdy chodziło o przyjaźń, obrażaniem się, gadaniem typu "kiedyś będziesz tego żałować" i "jesteśmy dla siebie stworzeni, jak nie ja, to kto", błaganiem o miłość, co odnosiło skutek odwrotny do zamierzonego... Plus okazywaniem "patrz, jak cierpię, to przez ciebie"
W końcu zerwałam kontakt, kiedy sprawy zawodowe osoba owa jęła wykorzystywać jako narzędzie swojej gry i demonstracyjnie zamilkła. Życzę jej szczerze jak najlepiej, bo przy tym wszystkim zasługuje na szczere, piękne uczucie, znam wartość w/w człowieka. Ale czy żyje, jak żyje - nie wiem i już się pewnie nie dowiem. Nie mogę brać odpowiedzialności za psychiczną rozsypkę kogoś innego, z kim byłam szczera od samego początku, ale kto nie chciał przyjąć do wiadomości" nic z tego nie będzie".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 12:51, 19 Sty 2008
|
|
|
Jasność
|
|
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Itsuro napisał: |
najgorzej jest jeśli dla osoby która jest dla ciebie wszystkim ty jesteś dla tej osoby niczym i wtedy jest "wesoło" |
Zgadza sie - też coś takiego "zaliczylam". Jeśli się kogoś kocha, a ta osoba odchodzi, ból jest nie do zniesienia. Czlowiek zachowuje się jak zranione zwierzę - nie pozwala do siebie podejść, "gryzie i drapie". Nie jest racjonalny, bo nawet nie potrafi wtedy myśleć. Cały świat wypełnia ból.
Dobre jest to, że ten stan mija.
Któregoś dnia stwierdziłam, że boli mniej. A po trzech latach prawie przestalo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 12:52, 19 Sty 2008
|
|
|
Narzeczona wampira
|
|
Dołączył: 25 Lip 2007
Posty: 4778
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: warmińsko-mazurskie
|
|
tyle, że nie każdy sobie z takim stanem potrafi poradzić i nie każdy go wytrzymuje. niektórym nie mija - bo wtedy ich już nie ma.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 12:55, 19 Sty 2008
|
|
|
Jasność
|
|
Dołączył: 18 Sty 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Masz rację.
Należało by powiedzieć, że ten stan najczęsciej mija, jesli człowiek zdoła go przetwać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 12:56, 19 Sty 2008
|
|
|
Narzeczona wampira
|
|
Dołączył: 25 Lip 2007
Posty: 4778
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: warmińsko-mazurskie
|
|
yhm, też tak myślę
trzeba mieć naprawdę silną psychikę, żeby dać sobie radę... i trzeba przede wszystkim chcieć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 16:08, 19 Sty 2008
|
|
|
Aksamitna Mgiełka
|
|
Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
|
|
Ha,dlatego zawsze mówię, że trzeba znać swoją wartość... Utrata bliskiej osoby boli, ale głupotą byłoby uważać, że to koniec świata, poza tym często jest tak, że człowiek (często nieświadomie, ale jednak) traktuje to w kategorii ambicji, i raczej nie może się pogodzić z tym, że został porzucony, niż z tym, że tej drugiej osoby już przy nim nie ma... Coś jak przy wywaleniu z pracy: bardziej boli zraniona ambicja, niż rozstanie z ukochanym miejscem zarobkowania .
Manipulacje psychiczne opisane przez Nightessskę są dla mnie czymś strasznym - ewidentnie widać, że ze swojej strony nie zrobiło się nic złego, ale ta druga osoba i tak potrafi wszystkich wokół przekonać, że została bestialsko skrzywdzona, i wywoływać poczucie winy w obiekcie swoich "uczuć". Najważniejsze to nie dać się zmanipulować, kierować się zdrowym rozsądkiem i nie stawiać sobie za cel przekonanie tej osoby, że nie jesteśmy tacy okropni, jak ona nas chce widzieć, bo to i tak się nie uda.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 0:33, 21 Sty 2008
|
|
|
Zło Zza Szkieł
|
|
Dołączył: 05 Lut 2006
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stary, poczciwy Lublin
|
|
Cóż, ja przeżyłam takie rzeczy, że chyba tak zwana "miłość" nie zrobi mi większego mentalnego kuku. Jestem diablo silna psychicznie, co oczywiście nie przeszkodziło mi w zaliczeniu całkiem puchatej depresji.
Otóż ja w miłość nie wierzę. To znaczy, uznaję jej istnienie, ona sobie jest, ale mnie omija szerokim łukiem. Jak dotąd jedyny związek stworzyłam w przedszkolu i jakoś z tego powodu nie rozpaczam. Odpycham mężczyzn niesamowicie. Jak to mówią starzy górale szkoccy: shit happens.
Może kiedyś znajdę sobie Tego Jedynego (albo Tą Jedyną?), zakocham się i uznam, że do tej pory nic nie wiedziałam o życiu.
Miłość, która niszczy człowieka, to może być jakaś fatalna namiętność typu Anna Karenina + Wroński. Namiętność to hormony, zwierzę to hormony.A więc tragiczna miłość zaczyna się tam, gdy wygrywa nasze wewnętrzne zwierzę. Bardzo sympatyczne. Resztki Mickiewicza, Goethego i innych państwa spod znaku Endorfin i Feromonów przewracają się w grobach. Trochę ruchu staruszkom nie zaszkodzi
Zdecydowanie bardziej od miłości w najpopularniejszym jej znaczeniu cenię przyjaźń. Dlaczego? Bo w przyjaźni jest nie chemia, a człowiek, bo przyjaźń wymaga więcej. Jest po prostu szlachetniejsza, a ja, będąc mentalnym snobem cenię to, co szlachetniejsze.
Jeżeli chodzi o zabijanie się z miłości..cóż...to JEST emo. To jest strasznie tró emo, jeszcze tróej (jak się, do jasnego Vibrio cholerae stopniuje "tró"), niż podcinanie żył depilatorem.
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez wampirek malutki dnia Pon 0:37, 21 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 0:04, 03 Mar 2008
|
|
|
Nowopowstały
|
|
Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Tychów, Trzebini ...a moze Krakowa
|
|
Necronera napisał: |
To zależy od sytuacji....
Dla mnie gorsze jest kochanie kogoś, poznanie go od podszewki, przebywanie z nim, pełne zrozumienie.... po, po prostu podstawa stałego związku..... w momencie kiedy okazuje się, że z jakichś powodów nie możemy z tym kimś być, ale dalej chcemy z nim przebywać, rozmawiać, śmiać się... półświadomie odrzucamy innych, potencjalnych partnerów bo z nikim nie jesteśmy w stanie tak dobrze się dogadać jak z tym kimś, kogo nie możemy mieć, nie możemy "posiąść"..... |
Tylko czy naprawde nie ma nikogo kto by tamtej osobie dorownywał ?
Czy to moze jednak jakies nieuswiadamiane lub odrzucane ze swiadomosci zauroczenie nie pozwala zobaczyc w kims innym wlasciwej soby ?
Necronera napisał: |
To jest jedna z sytuacji paradosków największych. I dlaczego mnie to kurrrwa, spotkało.. |
Shits happens
Necronera napisał: |
A nienawiść do partnera który odszedł jak i jakiekolwiek zemsty to zachowanie niedojrzałych osób, które nie potrafią zrozumieć, że ktoś już nie chce tego dalej ciągnąć, że doszedł do wniosku, że to jednak nie to, czego od życia oczekuje. |
true
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|