Autor |
Wiadomość |
<
Czytelnia
~
Jak to jest z tym czytelnictwem?
|
|
Wysłany:
Czw 12:10, 12 Cze 2008
|
|
|
La Figlia Della Tempesta
|
|
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 6265
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Z jednej strony - co jakiś czas podnosi się lament na temat tego, jak mało czytamy. Z drugiej strony - popularnośc pewnych pozycji jest obrzymia. Czy to oznaka jakichś zmian, odwrócenia tendencji spadkowych, a może dotyczy to tylko wybranych bestsellerów?
Jak wygląda sytuacja w Waszym otoczeniu? Jakie są Wasze obserwacje na ten temat?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 12:41, 12 Cze 2008
|
|
|
Atropinowa panienka
|
|
Dołączył: 11 Maj 2006
Posty: 2872
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: rybnik/toruń
|
|
trudno zaprzeczyć, że pojawiła się pewna moda na czytelnictwo. ludzie, którzy w ciągu ostatnich lat nie czytali praktycznie nic, sięgają po lansowane pozycje. ma to dwie strony, z jednej to zjawisko pozytywne, bo czytanie pozostaje czytaniem; z drugiej, tak popularne książki przeważnie są zwykłymi, mało ambitnymi czytadłami. pozostaje tylko mieć nadzieję, że ktoś raz zachęcony do czytania będzie rozwijał nowe zainteresowanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 23:50, 12 Cze 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Myślę, że nie ma powodów ani do biadolenia, ani do skakania z radości; w gruncie rzeczy nadal jest tak, że osoby, które przed książką nie uciekają, będą raczej czytać, a ci niezainteresowani lekturą - znajdą sobie inną rozrywkę. Popularność niektórych książek wynika nie tyle z ich "lekkostrawności" czy poczytności (a pierwsze ma spory wpływ na drugie), co z faktu, że literatura i czytelnictwo zostały objęte tym samym programem marketingowym, co konkurujące z książką film, muzyka, telewizja.
To, co dziś uchodzi za zjawisko niszowe, kiedyś było powszechne: nie było telewizji, gier komputerowych, internetu, wcześniej jeszcze - nie było kina, a ostrzejsze niż dziś rozwarstwienia społeczne wyznaczały podział na tych, co chodzą do teatru, i na tych, co oglądają występy objazdówek. Słowo pisane było czymś, co (w miarę) jednoczyło wszystkich, nie miało też konkurencji; stąd ówczesnymi gwiazdami bywali nie aktorzy serialowi, ale literaci, dramaturdzy, publicyści.
Popularność pozycji szeroko rozreklamowanych ma swoje źródło w starej jak świat tendencji do "utrzymania się w koleinach"; tendencja ta opiera się o zwłaszcza o słowa "wypada" i "trzeba". Jest jednak kilka widocznych różnic: dzisiaj mamy tę tendencję zunifikowaną, nie rozbitą na wąskie grupy, tak ostro wydzielone; a to dlatego, że kultura masowa jest wytworem XX wieku i ma swoje "standardy współuczestnictwa"; standardy te wcale nie czynią różnicy między przeczytaniem kolejnej powieści Rowling, Grocholi czy Pilcha, jeśli tylko miałyby one jednaką reklamę, gatunek, nazwisko, wartość i ważkość społeczna treści dzieła każdego z tych autorów usuwa się na drugi plan. Nie tylko zresztą dotyczy to różnych półek w tej samej szafce - z książkami, bo standard zbiorowego nacisku "wznoszenia się na fali" obejmuje tak samo przymus oglądania "Tańca z gwiazdami", jak zakup kolejnej części przygód Harry'ego Pottera.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aene d'Amarant dnia Pią 11:37, 13 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 8:15, 13 Cze 2008
|
|
|
Mistrz Gry
|
|
Dołączył: 12 Mar 2007
Posty: 4963
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
|
Ja jednak w swoim otoczeniu widzę zmianę. W ciągu kilku lat faktycznie czyta się coraz mniej. O ile rodzinka (bliższa i dalsza) nie ma problemów z sięgnięciem po książkę, to już starzy znajomi, kumple ze studiów, pracy czy po prostu osoby, z którymi mam raz na jakiś czas styczność raczej nie wybierają czytania literatury jako formy spędzania czasu. Właściwie, kiedy kończy się już szkołę (podstawową, gimnazjum i średnią) i nie ma przymusu czytania (wiadomo, lektury na polski), a do tego dochodzą nowe obowiązki, to już trzeba mieć wyrobiony nawyk czytania, żeby się jednak szarpnąć na książkę. Jak ktoś zasuwa od poniedziałku do piątku, a weekendy też ma zajęte, to - że zacytuję kilka osób z otoczenia - szkoda czasu na książkę. Jeżeli ma dostarczyć rozrywki, to można skorzystać z innych wynalazków, o których pisała Teska. Przeczytania książki to jednak dobre kilkanaście/kilkadziesiąt godzin, co się przekłada na kilka/kilkanaście filmów.
Dlatego wydaje mi się, że jednak czytelnictwo umiera (łatwiej mają ci, którzy czytają bo muszą - ot, choćby taki charakter studiów) i spora w tym zasługa właśnie rozwoju i wychodzenia kolejnych wynalazków, które równie skutecznie, a może i nawet bardziej, kuszą potencjalnego człowieczka, który ma wybrać, co zrobić z wolnym popołudniem.
Aha, i z czytaniem to u was faktycznie musi być nieźle, skoro niektórzy tak się dziwią, że można nic nie czytać. Otóż mogę ogłosić wszem i wobec, że mógłbym na palcach policzyć osoby (spośród znajomych), którzy po skończeniu szkoły średniej (to już ładne pare lat) przeczytali jakąkolwiek książkę (nie licząc gazet, ulotek, broszur etc.). Smutne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 8:57, 13 Cze 2008
|
|
|
La Figlia Della Tempesta
|
|
Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 6265
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Jeżeli odnosiłeś się do mojej wypowiedzi z innego wątku o szoku, że ktoś może nie czytac - miałam siedem lat i przeszłam właśnie z bezpiecznego, zapchanego książkami domowego światka do "prawdziwego świata", czyli poszłam do szkoły. I kiedyś nauczucielka zapytała, czy są jakieś osoby, u których w domu nie ma książek...
Teraz spojrzenie na to, czy ludzie czytają mam nieco skrzywione, bo jednak obracam się w specyficznym środowisku - wśród osób studiujących filozofię i religioznawstwo raczej nie ma takich, którzy przed książkami uciekają z krzykiem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Procella dnia Pią 8:57, 13 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 9:23, 13 Cze 2008
|
|
|
Nocny Łowca
|
|
Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 1155
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Suwałki, niestety...
|
|
Może to Spiskowa Teoria Dziejów, ale czasem wydaje mi się że kultura zachodnia znów zaczęła wytwarzać podział na kasty: masy, klasę pośrednią i elity.
Masy jak to masy - służą do produkcji, konsumpcji tej produkcji i generowania zysków, a ich rozwój i edukacja kończy się często z chwilą odebrania dyplomu ostatniego poziomu szkół (w najlepszym wypadku dyplomu ukończenia studiów).
Masom rzuca się "kulturę masową" w postaci coraz łatwiej strawnej papki. Masom potrzeba przecież "chleba i igrzysk".
Masy MUSZĄ pozostać tępe - wtedy wygodnie się nimi steruje. (Podaje się że co najmniej 30 - 45% Amerykanów to funkcjonalni analfabeci).
Co innego elity - elity są od rządzenia, tworzenia prawa, popychania tego całego bałaganu do przodu (choćby przez wymyślanie coraz to nowych produktów które masy wytworzą i kupią) i ogólnie bycia specjalistami w swej dziedzinie.
By dostać się do elit, a potem się tam utrzymać trzeba stale uczyć się czegoś, iść do przodu, rozwijać się, a co za tym idzie czytać dużo, a nawet bardzo dużo. Często po kilka książek na raz. Często zdecydowanie niełatwych w odbiorze. (Owszem, czasem może nie starczyć już czasu na literaturę piękną - ale niestety nie można mieć wszystkiego)
A wszystko dlatego, że w tej grupie trzeba iść do przodu jeśli nie chce się cofać.
U nas jeszcze tego podziału nie widać, ale myślę że to tylko kwestia czasu - współczesność to wymusi.
Myślę też że ogólny poziom czytelnictwa będzie spadać - jednak tylko do pewnego poziomu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 12:11, 13 Cze 2008
|
|
|
+NecromanTesss+
|
|
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 1751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 36 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódzkie
|
|
Zgadzam się z Piorunem, te podziały o których pisałam, to nic innego, jak - dziś - "zamaskowany", bo już nie tak ostry i nieoficjalny - podział na klasy czy warstwy; są osoby, które ZAWSZE były skłonne czytać niż osoby inne. Odmienność w tych podziałach, wynikająca z homogenizacji, jak ujął to MacDonald (czołowy przedstawiciel teorii kultury masowej), kultury, wiąże się z faktem, że dzisiejsza "klasa średnia" to szufladka bardzo pojemna, zaś inteligencja stała się zjawiskiem marginalnym; bogactwo środków wspomagających naszą rozrywkę, paradoksalnie, zaszkodziło tym, którzy pozornie powinni cechować się największą wolnością i trzeźwością w dokonywaniu wyborów... Stało się tak z kilku przyczyn. Otóż - ludzie preferujący mało wymagającą rozrywkę tylko skorzystają na tym marketingowym traktowaniu kultury, z jakim mamy do czynienia. Dlaczego? Bo z jednej str - większa różnorodność ma potencjalną wartość rozszerzenia ich horyzontów, z drugiej - nawet jeśli pozostaną przy jednej tylko formie, można zaryzykować stwierdzenie, że i tak byli stworzeni dla rozrywki jednotorowej. Można to zobrazować w taki sposób: ktoś kto całe życie cieszył się smakiem tylko ziemniaków, jedzenie ich zaspokajało w zupełności jego potrzeby głodu i komfortu związanego z uczuciem sytości - nie stanie się specjalnie nieszczęśliwy, bo nie spróbował ryżu, którego nie zna. Gdyby jednak poznał wcześniej i i ryż, sprzykrzyłoby mu się może jedzenie tylko ziemniaków. W przypadku - nazwijmy to - inteligencji, morze możliwości staje się morzem zagrożeń, bowiem człowiek, z natury istota dążąca do uproszczeń i ułatwień, chętnie skorzysta z dróżki, po której nie trzeba się wspinać: telewizji czy radia. Trudno się zresztą dziwić; do wspinaczki nie każdy jest gotowy; kultura czytelnicza wymaga stymulacji otoczenia. Nie wystarczy urodzić się z pewną chęcią bycia kimś - potrzeba wsparcia w postaci pewnych nawyków, tradycji, rytuałów zaszczepianych przez otoczenie; także i kultura książki nie jest wolna od tych zależności. I tutaj kultura masowa czy szerzej - współczesna kultura typu "fast" - wkłada swój obrzydliwy paluch: tam, gdzie czytanie wydawało się mieć naturalne warunki wzrastania, gleba zaczyna się wyjaławiać; nieceniona ani poprzez godziwy zarobek ani szacunek społeczny warstwa "inteligencji", pracująca za grosze w czasie rozpiętym do granic możliwości, po odbębnieniu roboty woli paść w miękki fotel przed mało wymagającym programem w TV - serialem czy reality show. Oskarżycieli takiego postępowania trudno się dopatrywać, skoro elity predestynowane do rozróżnień same postępują podobnie. To jedno, zaś drugie: czy może być mowa o faktycznej "winie"? Nie do końca: w pewnym momencie nietrudno nawet najsilniejszym wpaść w obroty rozpędzonej machiny. A machina ta ma zestaw kół zębatych, trybików i smarów całkiem skuteczny: z jednej strony bombarduje ofertami łatwego wypoczynku, z drugiej - warunkami ekonomicznymi krępuje i zdusza ambicje; dzisiejszy student kojarzy się z pracownikiem kasy w supermarkecie okazjonalnie zaszczycającym aulę na egzaminie. W Polsce borykamy się jeszcze ze spuścizną PRL-u, która, choć całkowicie nie wyzuła obywateli z dążenia do podmiotowości - niestety, skutecznie uśredniła społeczeństwo; przerwany został ciąg wartości i tradycji przekazywanych z pokolenia na pokolenie, w tym wartość ważkości słowa pisanego: pokolenie faktycznej inteligencji albo wymordowano podczas wojny, albo tuż po niej; część opuściła kraj, inni grzeczni zrobili buzię w ciup. Skutkiem jest, że pokolenie "środkowe" - naszych rodziców, wychowało swoje dzieci już w kulturze drelichu i wódki. Oczywiście, nie wszyscy; jednak rolę opiekunów rozwoju przejęły media, a także wymogi edukacji - uczyć się trzeba, by w przyszłości nieźle zarobić. Nie ma nic złego w takiej postawie, jeśli nie stanie się jedyną właściwą; z niej bowiem płynie to, o czym pisał Koval: jak szkoła i odpowiednie studia nie przypilą - zwycięży grawitacja gnuśności i fast-hedonizmu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|